czwartek, 4 września 2014

Rozdział 19 - To chyba nie dzieje się przypakiem

Jestem zły jak cholera, bo jest jedyną osobą, z którą mogę pogadać w normalny sposób i on nie będzie traktował mnie jak dziecka. To mój ziomek!

______________________

Skończyłem ostatnio nagrywać nowe piosenki, moje kartki są zapisane do pełna, więc mam to poczucie, że nie muszę się z niczym spieszyć. Wiem, że już wszystko mam zrobione.
- Cześć, nie przeszkadzam? - do mojego pokoju po zapukaniu przyszła Mitchie. Serce zabiło mi dwa razy szybciej i od razu się uśmiechnąłem.
- Pewnie, że nie! - odpowiedziałem entuzjastycznie.
- Coś się wydarzyło? - spytała
- Nie, dlaczego?
- Cały czas się uśmiechasz. - zaśmiała się siadając obok mnie.
- Jestem szczęśliwy. Jeśli chcesz mogę się smucić - dla pozoru zrobiłem ponurą minę, na co dziewczyna zareagowała natychmiastowym "nie! Wolę jak się uśmiechasz"
Bawiliśmy się tego wieczoru bardzo dobrze. Oglądaliśmy film, ale w połowie zaczęliśmy się 'bić' i połowy nie zapamiętałem, a kiedy zaczęliśmy się skupiać, to przy najfajniejszym momencie wyłączył się laptop, bo nie zauważyliśmy, że baterii było coraz mniej, aż w końcu zabrakło jej całkiem. Wyszliśmy jeszcze na wielki taras, na którym siedzieliśmy dobre 40 minut, po czym trzeba było wezwać sprzątaczki, ponieważ słone orzeszki walały się dosłownie wszędzie. Pogadaliśmy szczerze po raz kolejny ale nie zabrakło humoru. Czyli po raz kolejny niesamowicie spędzone chwile. Chwaliłem się jej zdjęciami na portalach, a ona pisała niezmiernie słodkie posty o tym, jak fajnie spędzamy czas. Beliebers chyba je zaakceptowały. Cieszę się, że to wszystko właśnie tak się dzieje.

No i odwiedził mnie Christian. Nie widzieliśmy się długi kawał czasu, więc przywitanie trwało dosłownie 15 minut. Nie mogliśmy przestać gadać, jak za dawnych czasów.
- Stary! Ty się zakochałeś!! - zareagował później tak jak wszyscy. Zaczął klepać mnie po plecach i uśmiechać się przez cały czas.
- Aż takie wielkie coś? Dlaczego każdy aż tak reaguje? - spytałem zdziwiony.
- Bo wszyscy dobrze widzą jak się z nią dogadujesz! - tłumaczył. - Wy jesteście dla siebie przeznaczeni człowieku! Nie oszukujmy się. Twoje poprzednie dwie dziewczyny nie były zbyt normalne - bez obrazy - ale nie przepadałem za nimi. - mówił. 
Rozmawialiśmy jeszcze przez pół dnia, a ja przez cały czas miałem czarne myśli na temat wszystkiego.
- Jestem tak zestresowany jakbym pierwszy raz miał wejść na scenę - wycierałem spocone dłonie z koszulkę.
- Dasz radę!! - Chris znów poklepał mnie z tyłu, a kiedy wyczuł, że cały czas stałem w miejscu próbował mnie popchnąć w stronę jej pokoju, jednak ja nie byłem zbyt pewien tego co robię.
- Ona mnie wyśmieje, potem znienawidzi i nie będzie chciała już dla mnie tworzyć, a jak media się dowiedzą, że dostałem kosza od dziewczyny to... - zacząłem panikować na głos, na szczęście chłopak wsparł mnie. Może nie tak jak chciałem ponieważ powiedział "Idź do cholery idioto" ale dobrze czasem usłyszeć pozytywne 'idioto'.
W momencie kiedy chwyciłem za klamkę jej pokoju, ona akurat wychodziła i weszliśmy w siebie nawzajem. Christian zaśmiał się kryjąc cichy śmiech za dłonią, kiedy nam zrobiło się niezręcznie. Okazało się, że szła akurat do mnie, więc weszliśmy z powrotem do jej pokoju. Było teraz tak ciepło, że najchętniej poprosiłbym ręcznik. Niestety musi mi starczyć mokra już koszulka.
- Tamtego dnia chciałem ci coś powiedzieć, ale nie mieliśmy okazji pogadać w samotności. W każdym razie mam coś dla ciebie - Zacząłem odważnie. Wyciągnąłem z kieszeni pudełeczko z naszyjnikiem. Ona otworzyła je z wielkim zdziwieniem, kiedy zauważyła serduszko. Bałem się jak cholera, to ciężki moment.
- Wow, jest śliczny. Co to znaczy? - spojrzała na mnie mając na myśli literki.
- Wiesz, ciężko to określić - mówiłem. - Chciałem ci powiedzieć dawno, ale czułem, że to ciągle zły moment, poza tym byliśmy ciągle zajęci. Podobasz mi się Mitchie - spojrzałem na nią bez uśmiechu i mówiłem wszystko dość powoli, żeby nabrało sensu. Mam nadzieję, że nabrało. 
- Co? - uśmiechnęła się w pół, ale nic więcej nie dałem jej powiedzieć.
- Mówię poważnie. Za każdym razem kiedy spędzaliśmy razem czas to ja nie potrafiłem patrzeć na ciebie jak przyjaciel i podobałaś mi się od początku. -OH! to jest cięższe niż tworzenie piosenek! - pomyślałem. - Jesteś najpiękniejszą, najsilniejszą i najwspanialszą dziewczyną, jaką udało mi się poznać w ciągu tych 20 lat. Nie wiem co teraz na to powiesz, i strasznie się stresuję. Jeśli chcesz, mogę być twoim przyjacielem. - Powoli schodziłem na rezygnujący ton. - Powiedz tylko słowo, a będziemy przyjaciółmi, przysięgam. To twoja decyzja, nie spiesz się - Chwyciłem się za głowę spoglądając co chwilę na jej dłonie trzymające naszyjnik a potem na jej uśmiech. Nie wiem co miała w głowie, ale moje serce chyba spadło aż do kolan. Byłem zrezygnowany a zarazem zawstydzony.
- Spokojnie, Justin - zaczęła rumienić się przez uśmiech. Trzymała w rękach naszyjnik patrząc prosto w moje oczy, które teraz nie ustępowały jej nawet na chwilę. 
- Chciałbym, żebyś została moja dziewczyną - zamknąłem jedno oko robiąc minę, jakby zaraz miało coś wybuchnąć patrząc na nią z zapytaniem. Zaczęła śmiać się bardzo pozytywnie i chyba nie mogła nic powiedzieć, bo wskazała głową ruch z góry w dół. Zaryzykowałem, i w końcu złączyłem nasze usta po raz pierwszy trzymając ją za podróbek. To było chyba najlepsze uczucie w życiu, kiedy odwzajemniła mój pocałunek. Na początku niczego się nie spodziewała. Nasze ciała odruchowo przyległy do siebie, a jej dłonie objęły moje biodra.( KLIK!) Zakończyłem otwierając powoli oczy. 
- Już wiesz co się wydarzyło? - Spytałem po chwili ciszy.
- To chyba nie dzieje się przypadkiem, prawda? - odezwała się w końcu - Ja również od dawna chciałam w jakiś sposób pokazać ci, że się w tobie zakochałam, ale przez same pocałunki w policzek bałam się, że masz mnie tylko za przyjaciółkę i nie chciałam wyjść na głupią - tłumaczyła. Pocałowałem ją po raz kolejny splatając nasze dłonie. Uśmiechała się przez pocałunek a moje serce nareszcie zaczęło normalnie bić. Podobało mi się tak bardzo, że mógłbym teraz robić to co chwila. Przytulać ją i całować. Jestem szczęściarzem, co?


***Oczami Mitchie***


Wiecie już jak wygląda najwspanialsza chwila życia? Moja właśnie tak, ponieważ teraz czuję, że mam wszystko. Justin nareszcie to zrobił, a ja bałam się, że on czuje coś innego.

Minęły trzy dni odkąd oficjalnie przed całym światem jesteśmy razem, ale chyba nie wszyscy to akceptują i nie mam tu na myśli teamu, ale fanów. Zaczęły padać różne wyzwiska w moją stronę a ja nie przywykłam do tego jeszcze. Justin często mnie uspokajał "Nie przejmuj się nimi wszystkimi, bierz przykład ze mnie, nie obchodzą mnie hejterzy" - niby miał rację, ale jednak to niemiłe uczucie dla osoby o słabych nerwach i delikatnych emocjach.
Do Jussa każda sławna osoba zdążyła już wysłać wiadomość lub pogratulować osobiście. Czuję się, jakbym urodziła dziecko, a nie została dziewczyną Justina, bo każdy gratuluje nam co krok.
- Mam sztywną wiadomość - na korytarzu spotkałam chłopaka. - Przyjeżdża tu człowiek, z którym podpisałem kontrakt, i będziemy musieli spędzić z nim wieczór, na kolacji. Będzie Scooter, moja mama, Dan i my dwoje. Bo pójdziesz ze mną, tak? - Spytał skromnie.
- Pewnie, że tak.
- Będzie mega sztywno, więc nie będziemy mogli się ani wygłupiać, ani nic z tych szalonych rzeczy, które zawsze robimy przy jedzeniu. To taka sztuczna uroczystość. Będzie chciał głównie rozmawiać na temat kariery i prawdopodobnie będę podpisywał z nim dalszy kontrakt.
- Wow! to wspaniale! - Przytuliłam go krótko a chłopak po chwili poszedł się szykować.

Miałam jakieś dwie godziny, żeby ubrać się elegancko, ale nie spieszyłam się. Usiadłam jeszcze do laptopa Justina, żeby przejrzeć co nowego u Beliebers. Doznałam lekkiego szoku, ponieważ cały internet jest odwrócony przeciwko naszemu związkowi! Wszyscy tam obrażają naszą dwójkę, a zwłaszcza mnie. Mój Facebook jest tak zapełniony wszystkim i zarazem niczym. Tysiące zaproszeń, miliony wiadomości i tyle samo powiadomień. Dlaczego ci wszyscy ludzie aż tak nas razem nie lubią?
"Pojechała do niego tylko po to, żeby nam go odebrać"
"Ona owinęła sobie Justina wokół palca"
"Wcale nie ma talentu do mody, po prostu chce Justina"
Czytałam te wszystkie komentarze i opinie ludzi sama nie wiem dlaczego. Raniły mnie słowa własnej 'rodziny', która nie potrafi uszanować szczęścia drugiego człowieka. To wszystko grało mi na emocjach do tego stopnia, że po policzkach spływały mi łzy, ale próbowałam to ukryć. Spojrzałam na swoją poranioną jeszcze rękę, później przed oczami pojawiły się myśli "Co by było, gdyby nie to, że teraz jestem tutaj. Gdzie i kim bym była?" To wszystko nadal by się ciągnęło - raniłabym swoje ciało słuchając słów Justina, umierałabym z nieszczęścia i cały moje życie było takie szare i nudne jak do momentu poznania go. On jest dla mnie naprawdę ważny! Nie wiem czemu nie chcą tego uszanować.
Połowa internetu była przeciwko, a druga (mniejsza) połowa próbowała jakoś chronić mnie przed całą watahą zła, niestety byli bezbronni, ponieważ większość była źle na mnie nastawiona. Kiedy się przyjaźniliśmy było inaczej, ale kiedy na świat wyszedł fakt, że jesteśmy razem - Beliebers zaczęły podejrzewać, że zabieram im Justina.
Napisałam na TT "Ale ja niczego nie chcę odebrać. Zrozumcie moje szczęście" po czym zamknęłam laptopa i na nic więcej nie miałam czasu, ponieważ do pokoju ponownie przyszedł Justin.
- Wyglądasz tak seksownie, że o mój Boże! - powiedział przy samym wejściu widząc mnie tyłem, lecz kiedy się odwróciłam wszystko nabrało ciemnych barw. - Boże kochanie, co się stało? - nazwał mnie swoim 'kochaniem', słodkie prawda?
- Nic takiego chodźmy już - otarłam ostatnią łzę pociągając jeszcze nosem i odeszłam z jego objęć.
- Zaczekaj! powiedz mi co się stało, zrobiłem coś źle, ktoś ci zrobił krzywdę? - przejął się. Chyba niepotrzebnie bo i tak wyszłam z pomieszczenia dodając tylko "Ty też wyglądasz bardzo dobrze". Starałam się uśmiechnąć się na tyle ile pozwala mi sytuacja i oboje ruszyliśmy do nieźle wystrojonego pokoju hotelowego. Kilku metrowy stół zastawiony różnymi daniami już czekał. Justin jeszcze kilka razy próbował wydobyć ze mnie jakieś informacje ale w ogóle starałam nie patrzeć się w jego oczy, bo wiem, że za chwilę wybuchłabym jeszcze większym płaczem. Nie czuję się bezpiecznie, odkąd wiem, że większość ludzi mnie nienawidzi tylko dlatego, że daję szczęście najważniejszej im osobie. To nielogiczne, prawda?
- Coś się stało?! - podeszła do nas mama Jussa. Była bardzo zaniepokojona a jej spojrzenie wędrowało na przemian to na mnie to na chłopaka, a on wytłumaczył tylko, że przed chwilą się bawiliśmy i jestem czerwona od śmiechu, na szczęście Pattie w to uwierzyła, tym bardziej, że cały czas dla pozoru się uśmiechałam. Kamień z serca.

Przez kolejne 5 minut siedziałam jak przybita, a cała reszta dumnie rozmawiała z mężczyzną z wytwórni. Justin uśmiechał się, ale co chwilę jego spojrzenie padało na mnie i na moją rozkojarzoną minę. Chciałabym móc stamtąd uciec, ale nie pozwalała mi na to moja kultura. To był dla chłopaka jeden z ważniejszych dni i wiem, że był bardzo podekscytowany na tą chwilę. Naprawdę wygląda bardzo dobrze i jest dobrze nastawiony, tylko ja jak zawsze muszę spieprzyć tę sytuację. Nie wiem co zrobić, ale ciągle o tym myślę. Co jeśli pewnego dnia fani Justina zareagują na mnie agresywnie? Co jeśli pewnego dnia nie będę miała siły wstać i żyć normalnie, ponieważ któreś z nich odważy się podejść do mnie i coś mi zrobić? Boję się.

______________________

Przepraszam, że tak długo czekacie/czekaliście. 
Błaaaagam, żeby każdy kto czyta, skomentował moje wypociny. 
Ja piszę to dla Was, więc uraczcie mnie waszym zdaniem i dajcie znać co sądzicie. 
Na ask.fm piszecie mi tyle komentarzy i mam powiadamiać tyle osób, a komentarzy jest tylko 4 :( 
To zajmuje Wam chwilkę i nawet nie musicie mieć tutaj konta. Walicie z anonima.
CZEŚĆ

⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ zostaw kom ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ⇓ ;)

8 komentarzy: