środa, 22 października 2014

Rozdział 27 - Powinnam być wszystkim i wszystkiemu wdzięczna

Biorę się do pracy.

________________

12 dni w Nowym Jorku zmieniają człowieka powiem szczerze. Poznałam sporą ilość ludzi, których mam nadzieję jeszcze kiedyś odwiedzę, ale na ten czas chciałabym wrócić do Justina.
- Jeszcze kiedyś się spotkamy? - do mojego pokoju przyszła Alice. Pozwoliła mi na szczęście mówić do siebie w angielskim języku. Nie oszukujmy się. Mój polski akcent jest koszmarny, więc wolę nie kaleczyć.
- Mam nadzieję Alice. Strasznie cię polubiłam - przytuliłam ją. Znamy się krótko, ale już wiem, że ciężko będzie stąd wyjechać.
- Zapamiętaj moje rady. Może nie jestem kimś doświadczoną ale wiem co mówić - Mówiła dość zrozumiale. Za każdym razem kiedy coś powiedziała starałam się nie śmiać.A gdybyście widzieli jak śliczna była! Miała długie blond włosy, była szczupła i ubierała się rewelacyjnie. Jest makijażystką, więc jej twarz była tak idealnie zadbana, że nie można było jej nic zarzucić. Ja osobiście również nie skarżyłam się na to jak dzięki niej wyglądam. Na co dzień nie potrzebowałam pudru i większej ilości makijażu, ale do sesji o różnych stylizacjach musiałam się poświęcić. Chyba zaczęłam lubić stroje kąpielowe, ale uwierzcie mi, że teraz nienawidzę błysków fleszy jeszcze bardziej.
- Wyprostuj plecy, wypnij klatkę, zrób poważną minę, zmień pozycję, popraw włosy, chwyć się za głowę, spójrz w aparat - tego wszystkiego zdążyłam się już nauczyć. Tych zdjęć powoli robiło się coraz więcej i więcej. Podobało mi się to cholernie, ale irytujące były te ciągłe propozycje. Nawet gazety playboy'a się mną zainteresowały. Oczywiście wiadomo, że w niczym takim nigdy nie wzięłabym udziału.
Dostałam również 'certyfikat', który upoważnił mnie do tego, że jestem modelką reklamową. Brzmi śmiesznie, ale jeśli kiedykolwiek będę chciała podpisać mini kontrakt z jakąś firmą, to bez okazania papieru byłoby ciężko. Chyba, że osoba, która to organizuje mnie kojarzy. Nie chcę wspominać o tym, że teraz pieniędzy mam pod dostatkiem, ale przecież nie taki był mój cel. Wpłacam pieniądze na cele charytatywne. Powiedzieli, że mogę odwiedzać szpitale, i byłaby to idealna reklama, a gdybym zabrała ze sobą Justina, byłoby jeszcze lepiej. Ale teraz nie będę narzucać mu innych rzeczy, bo wiem, że strasznie zajęty jest trasą. Widzę jego postępy, oglądam filmiki. Czuję się wręcz tak jak kiedyś. Wchodzę na laptopa i słucham jego piosenek, oglądam jego koncerty i jego spotkania z fanami. To nic, że gdzieniegdzie przewija się moja sylwetka na niektórych zdjęciach. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem na większości zdjęć. Tak więc brakuje tylko moich starych słuchawek, najwygodniejszej piżamy, własnego łóżka i przede wszystkim ludzi, którzy otaczali mnie na co dzień. To prawda, że nieraz źle mówiłam o mojej rodzinie. Siostra zawsze mnie denerwowała, rodzice cały czas rozkazywali a obowiązków wraz z wiekiem było coraz więcej. Teraz wiem na czym polega życie. Nieraz skopie cię do nieprzytomności, ale na drugi dzień sprawi, że na twojej twarzy pojawi się uśmiech. Może nie samo życie poprawi twój nastrój, lecz osoby, które życie postawiło na twojej drodze. Powinnam być wszystkim i wszystkiemu wdzięczna. Tego dnia, kiedy Justin przerwał mi w modlitwie poczułam się głupio. Nie wiem dlaczego zrobiło mi się wstyd. Oddałabym wiele, by móc teraz pomodlić się razem z nim. Wtedy nasze usta mówią to, co powinni mówić wszyscy nie tylko kiedy rozmawiają z Bogiem. To wszystko jest wspaniałe.
Być może myślę tak tylko teraz, tego wieczoru, kiedy leżę już w łóżku przed laptopem. Ciekawe czemu tylko w takich chwilach potrafię myśleć racjonalnie, a w ciągu dnia moja głowa jest przepełniona czymś innym. Usłyszałam melodyjkę i niebieskie tło, które odwróciło moją uwagę od zagłębiania się w sens życia.
Odebrałam, po czym na ekranie wyłoniła się jego niewyraźna twarz. Takie są uroki odległości i Skype'a.
- Hej moja modelko - Odezwał się jako pierwszy. Zdążyłam już wysłać mu zdjęcie mojego certyfikatu, po czym on wstawił je na instagram ze słodkim opisem "Moja najpiękniejsza modelka".
- Dostałeś kiedyś na piśmie, że jesteś modelem? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, ale reklamuję bokserki, liczy się? - zaśmiał się marszcząc brwi.
- W takim razie witaj mój modelu - opowiedziałam. Matko, od początku tej rozmowy moje serce waliło jak szalone, a uśmiech w ogóle nie schodził z twarzy. Rozmawialiśmy o tym wszystkim co się dzieje, i znów czułam się jakbym była teraz przy nim. Tylko brakuje mi jego dotyku, oddechu i uśmiechu na żywo. To nie jest to samo.
- Dajesz sobie jakoś radę? - już któryś raz zadał to pytanie podczas naszych rozmów.
- Brakuje mi TEGO, wiesz? Wieczorami jest cicho i nikt mi nie dokucza ani nie łaskocze. Jest zimno i pusto, ale wiem, że gdzieś kilkaset tysięcy kilometrów dalej jesteś. Wiem, że się uśmiechasz i wiem, że dobrze się bawisz - powiedziałam szczerze. On przez cały czas cudownie się uśmiechał. Jakoś jego kamerki polepszyła się do tego stopnia, że teraz widziałam go bardzo dobrze. Gorzej było ze mną, ponieważ pogoda była tak okropna, że zasięg nie był zbyt dobry, poza tym światło hotelowe również było słabej jakości, ale jakoś dawaliśmy radę.
- Ja też za tym tęsknię. - Powiedział, po czym rozejrzał się dookoła i zbliżył twarz do mikrofonu. - Nie wypuszczę cię z łóżka jak wrócisz, zobaczysz kotku - zagryzł odruchowo wargę, po czym znów dyskretnie spojrzał po bokach, czy nikt przypadkiem nie wchodzi do tego samego pomieszczenia. Zauważyłam, że za każdym razem, kiedy Jus przegryza wargę to coś strasznie mu się podoba. Zawsze gdy patrzył na mnie tak zwyczajnie - za każdym razem zaczął gryźć dolną wargę. Robił to za każdym razem, kiedy byliśmy razem w łóżku, lub kiedy się bawiliśmy. Teraz kiedy tylko wspomniał o kochaniu się również to zrobił. To wygląda słodko, ale z drugiej strony można zorientować się, że Justin ma na coś ochotę.
- Przegryzasz wargę za każdym razem, kiedy mówimy O TYM - powiedziałam przez śmiech.
- Naprawdę? Nie zauważyłem tego - odpowiedział zdziwiony. - Ty zawsze masz ciarki. Zawsze jak jesteśmy blisko, albo kiedy dotykam twoje ciało, to masz gęsią skórkę - pochwalił się wiedzą. Ja również nie zauważyłam tego u siebie. Zaczęłam się śmiać, i faktycznie kiedy odkryłam rękaw długiej koszuli na mojej ręce czułam i widziałam ciarki.
- Tu jest po prostu zimno, mówię Ci.
- Za dwa dni jestem w Norwegii, tam też jest zimno. Mam nadzieję, że jakoś to wytrzymasz do końca koncertu. Wtedy nie pozwolę, żeby było ci zimno. - powiedział znów słodkim głosem.
- Ale idealnie co? -Powiedziałam znów zagłębiając się w psychikę. - Oni w końcu nas akceptują, wszyscy o nas wiedzą, niedługo znów się widzimy, i wszystko na razie się układa.
- Modliłem się o to. Bóg na pewno widział nasze starania. To taki cholerny spryciarz, który widzi wszystko z góry i w odpowiednim momencie ratuje ci tyłek albo podkłada kłodę pod nogi śmiejąc się "Ciekawe, czy z tym sobie poradzisz" - mówił. Strasznie spodobały mi się te słowa. Kolejne słowa, które wypowiedział z wielkim sensem.
- Mam nadzieję, że nie podgląda nas wieczorami - dodałam, po czym oboje dwuznacznie zaczęliśmy się śmiać.
- Powoli muszę kończyć, bo wstałem przed wszystkimi, żeby złapać cię jeszcze, a za chwilę będziemy jechać. - Mówił teraz bardziej zawiedzionym głosem.
- Nie ma sprawy, Dobranoc kochanie - odpowiedziałam.
- Dobrej nocy księżniczko. - Puścił mi oczko, po czym rozłączył się. Wykorzystałam jeszcze ten wieczór i zaczęłam szykować kolejne ubrania dla Justina. Tak długo tego nie robiłam, że szok! tęskniłam za moją pracą. Nie wiedziałam, że za obowiązkami można tęsknić. Przymknęłam oczy tylko na chwilkę, żeby zobaczyć czy jestem zmęczona, ale tak bardzo mi się spodobało, że zasnęłam z laptopem w objęciach.

Poczułam szturchanie w swój lewy bok. Ledwo otworzyłam oczy a tuż przede mną stała Alice. Uśmiechnięta jak zawsze obudziła mnie na sesję. To już ostatni raz, kiedy pozuję tutaj dla nich i raczej dla kogokolwiek. Jeszcze ten ostatni raz muszę się skupić na zdjęciach, wypaść jak najlepiej i dać z siebie po prostu wszystko.
Po raz ostatni usiadłam na krześle z moim imieniem, i po raz ostatni Alicja robiła mi makijaż.
- Nie mogę uwierzyć, że jutro rano nie będę cię widzieć - mówiła załamana.
- Ja też się strasznie przywiązałam, ale przecież to nie ostatni raz, kiedy się widzimy, prawda? - pocieszyłam ją. Naprawdę z bólem siedziałam wtedy na swoim krześle. Nie chciałam tego zakończyć, to przecież tak niedawno się zaczęło. Pamiętam pierwsze zdjęcie i pierwszy dzień. Pamiętam też, jak ciężko było mi zasnąć bez Justina, bez jego głosu i niego samego obok mnie. Tak zimno i szaro, jakbym straciła z nim kontakt. Przypomniała mi się rozmowa z moją siostrą. Przecież przy naszej ostatniej rozmowie w domu obiecałam, że będziemy widywać się tak często jak to możliwe. Kompletnie ją zaniedbałam. Chciałabym móc to naprawić i mam nadzieję, że z Alice nie będzie tak samo. Nie chcę kończyć naszej znajomości.
- Idź dać z siebie wszystko! - powiedziała Alice kończąc akurat mój makijaż. Na auli w której byliśmy było strasznie zimno. Moje ciało było pokryte ciarkami, co zaczęło przeszkadzać fotografom.
- Dziewczyno, ogrzej się jakość, rozluźnij, cokolwiek! - Mówił zdenerwowanym już głosem mężczyzna. Powinien się cieszyć, że teraz przed nim stoję i jeszcze stąd nie pojechałam. Między nami często dochodziło do jakiejś sprzeczki, ponieważ jemu nic nie pasowało. Inne dziewczyny siedziały cicho i robiły to co on im karze, ale czemu ja mam się ograniczać? Nie dość, że to ja jestem jedną z tych, dzięki którym ma pracę, to w dodatku teraz wszędzie się o mnie ubiegają, więc jeśli firma mnie straci, to również on będzie zwolniony, ponieważ się mnie pozbędzie.
Nie zwracałam uwagi na jego słowa, tylko cały czas starałam się skupić na odpowiednim świetle i odpowiedniej mimice. Teraz towarzyszyła mi stylizacja do reklamy szamponu, a zdjęcia były robione na platformie Hawajskiej. Ubrana byłam w strój kąpielowy, który w głównej części składał się z suchych patyczków, liści itp.
- Co się z tobą dzieje dzisiaj?! - Odezwał się znowu tym swoim głupim tonem, którego miałam już dość.
- Jeśli nie podoba Ci się, to równie dobrze nie musisz robić tych zdjęć. - Odpowiedziałam chamsko.
- Jesteś dzisiaj w fatalnej formie, nic ci nie wychodzi.
- Dziękuję, staram się - zrobiłam jeszcze wredniejszą minę pokazując mu, że nie ma racji, chociaż w jakimś stopniu ją ma. Nie mogę się skupić, bo chcę wrócić już do chłopaka i swojej stałej pracy, ciekawi mnie co robi Justin i jak będzie wyglądał moment kiedy się zobaczymy. Poza tym jest to ostatni dzień, więc każdy na moim miejscu miałby trochę wylane, ale mimo to staram się. Nic nie poradzę, że mój strój jest niewygodny, tak samo jak wysokie buty i wielka szopa na głowie. W dodatku jest tu zimno w cholerę. Nie będę ukrywać, że jest to jeden z leniwych dni.
- Po co w ogóle tu przychodzisz, jeśli nic nie robisz? - Po jego słowach zeszłam ze schodków i udając niezainteresowanie udałam się przed siebie, po czym zmiękł i od razu mnie zatrzymał. - Spokojnie, nigdzie nie idź.
- Bo co, bo stracisz pracę? przyjechałam, żeby spełnić marzenie i dobrze się bawić. Osiągnęłam cel i nie chcę, żeby jakiś bałwan mógł to zniszczyć. Ostatni dzień tutaj jestem, bez obaw - nie będziesz musiał oglądać mnie już więcej - odpowiedziałam niemal na jednym wdechu. Facet nic nie powiedział, tylko widząc, że wracam na swoje miejsce zajął się aparatem. Po chwili kontynuowaliśmy a ja tym razem starałam się dać z siebie więcej.

~*~

- Zostało jeszcze tylko kilka rzeczy - odezwałam się stojąc tyłem do dziewczyn. One pracują tu na cały etat, więc nie ma szans, żebyśmy spotkały się gdzieś prywatnie w innym państwie lub mieście. Cały czas zostaną tutaj.
- Nie zapomnij żadnej rzeczy a zwłaszcza męskich swetrów, których masz od groma - Sally wskazała palcem na osobne stoisko w rogu pokoju.
- To Justina. Wiedziałam, że będzie mi zimno - zaśmiałam się podchodząc do wieszaka. Każda bluza była bardzo przyjemna w dotyku.
- Zrobione z jego ulubionego materiału. - powąchałam jedną z nich. Nadal pachniały nim a ten zapach czułam co wieczór, i co wieczór leżałam przytulona do jego bluz. - Nie ubierze innych - spojrzałam na nie z uśmiechem. Lubiły kiedy opowiadałam o swojej pracy jako stylista Justina Bieber'a. Nie były co prawda najwierniejszymi fankami, ale każda miała pozytywne podejście.
- Jesteście tak słodki para w internecie i na żywo, że wsadziłabym was w ramkę - powiedziała słodkim akcentem Alicja. - Zapomniałam! Mam coś dla ciebie - zaczęło szybko szukać czegoś po kieszeni. - Szukałam coś czego będzie ci przypomnieć o mnie jak wyjedziesz, ale nie wiedziałam co. Znalazłam w końcu. - Podała mi małe pudełeczko, a w  środku był naszyjnik z małą twarzą modelki. Nie do końca byłam pewna, czy jest to modelka, ale dziewczyna wyjaśniła, że chodziło jej o sesje. Mała kobieca twarz ustawiona z profilu symbolizowała nasze sesje. Fotografowie często kazali się tak ustawiać i nawet robić podobną minę.
- Profil, pokaż profil!!! - krzyknęłam podobnym głosem co Arthur (fotograf) i zrobiłam podobny ruch ręką, na co zaczęłyśmy się śmiać. - Dziękuję - dodałam. Będę go dobrze wspominać.

_____________________


Przepraszam z góry za błędy itp, ale dzisiaj wyjątkowo nie mam czasu przeczytać tego rozdziału jeszcze raz ani poprawić go. 
Przez przypadek usunęłam rozdział 25 i obawiam się, że już nie wróci, bo przejrzałam neta w z dłuż i wszerz i każdy mówił, że nie idzie :(( 
Okej komentujcie i do zobaczyska :) 

2 komentarze: