______________
- Matko - odsapnęłam przytulając się do nagiej klatki Justina. Byliśmy rozpaleni jak ogień. Moje serce nadal nie przestawało walić jak szalone a ciało pokryte było ciarkami.
- Dwa tygodnie były tak długie, że zdążyłem nagrać 9 piosenek i jutro mam zamiar wypuścić tą, której słuchałaś. Mówiłem, że wydam ją jak przyjdzie odpowiedni czas. To chyba teraz.
- Wow, naprawdę? - Uśmiechnęłam się gładząc jego brzuch.
- Jak wytrzymałaś bez TEGO? - zmienił temat bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Mój komputer znów zapełnił się tobą..., nami. Dzwoniłeś. Jakoś sobie poradziłam, ale gdyby nie dzisiejszy wieczór, chyba rzuciłabym się na ciebie jutro jak zwierze. - tłumaczyłam. - A ty?
- Mitchie? - nie odpowiedział na zadane pytanie.
- Tak?
- Już mnie nie zostawisz, prawda?
- Oczywiście, że nie Justin, dlaczego pytasz? - Podniosłam się spoglądając na niego poważnie.
- Przez 14 dni wróciłem do dawnego życia, kiedy nie było tu Ciebie. Nie wiedziałem co ze sobą robić, wiesz? Kiedy tylko miałem wolną chwilę siedziałem w sieci, albo próbowałem bawić się z resztą, ale w moich oczach każdy był z kimś, tylko ja byłem samotny. Scooter ma już żonę, mój tata też, Christian i Ryan mają dziewczyny, tancerze cały czas trzymają się razem, a będąc na scenie widzę jak stoją pary, które cały czas się przytulają i całują. Było mi tak pusto, i jak pewnie wiesz pojawiła się jeszcze Seana. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem Justin.
- Nigdy bym cię nie zdradził. Nigdy nie skrzywdziłbym cię w żaden sposób, więc.. wyjechała.
- Czy ona chciała.. - Spytałam ciszej.
- Tak. Wiedziała, że wyjeżdżasz więc postanowiła udawać, że spotkała mnie przypadkiem, ale ja byłem nieugięty, przysięgam! Rzuciła się na mnie w studio pod pretekstem, że było jej zimno. Tylko tobie może być zimno. Tylko ty możesz mi o tym powiedzieć. Jak widziała, że na nic jej nie pozwolę to zażyczyła sobie mojej bluzy. Przysięgam, ja nic złego bym nie zrobił!!! - dodał nerwowo końcówkę.
- Justin, czyli nic złego nie zrobiłeś? - zaśmiałam się widząc jak niezręcznie czuje się teraz chłopak. Tłumaczył mi się jak rodzicu.
- Kazałem jej wyjechać, i zakończyliśmy pracę nad piosenką.
- Kazałem jej wyjechać, i zakończyliśmy pracę nad piosenką.
- Dlaczego właściwie mi to opowiadasz, skoro nic nie zrobiłeś?
- Chcę, żebyś o wszystkim wiedziała. Nie chcę nic kryć. Staram się jak mogę, widzisz? Zrobiłem już tak wiele, żebyś tylko nie znudziła się mną. - Powiedział ciszej omijając mój wzrok.
- Co? o czym ty mówisz? - Podniosłam się na rękach siadając nie odrywając wzroku od jego zagubionych oczu. On chwycił mnie za dłoń i nadal mówił.
- Bo to jest popieprzone uczucie. Boję się, że za jakiś czas powiesz, że ja nie jestem już taki jak kiedyś. Że mam mniej czasu dla ciebie, albo znów zrobię coś źle i cie zranię. Nie chcę, żebyś przeze mnie musiała ranić swoje ciało, bo dla mnie jest idealne. - Omijał moje oczy spoglądając gdzieś na boki.
- Justin, oszalałeś? Ty cały jesteś dla mnie idealny i nigdy nie pomyślałabym, żeby powiedzieć ci coś takiego! To jest twoja praca i twoje całe życie. Jak mogłabym powiedzieć ci, że się tym znudziłam? Bawię się tu świetnie, robię to co kocham, jestem z tym kogo kocham. Każda dziewczyna na planecie marzy o takim życiu! Justin, dlaczego ty tak bardzo się starasz? Przecież wiesz, że mnie nie stracisz.
- Jesteś jedyną osobą, na której tak bardzo mi zależy. Nigdy nie kochałem nikogo bardziej niż ciebie. - Po jego słowach od razu zaczęłam całować go w każdy skrawek twarzy, na co on reagował śmiechem i próbował odepchnąć moją twarz od siebie.
- Fuuuj - powiedział dziecięcym głosem. Cały czas uśmiechałam się a on oddawać mi tym samym. Rzucił się wręcz na mnie całując w każdym skrawku szyi. To faktycznie gilgotało jak nie wiem.
- Jestem trochę spokojniejszy. Ale jaką mam pewność, że mnie kochasz? - uniósł brwi do góry dodając niegrzeczny uśmiech. Pocałowałam go po czym dodałam "Bardzo, bardzo, bardzo"
- Fuuuj - powiedział dziecięcym głosem. Cały czas uśmiechałam się a on oddawać mi tym samym. Rzucił się wręcz na mnie całując w każdym skrawku szyi. To faktycznie gilgotało jak nie wiem.
- Jestem trochę spokojniejszy. Ale jaką mam pewność, że mnie kochasz? - uniósł brwi do góry dodając niegrzeczny uśmiech. Pocałowałam go po czym dodałam "Bardzo, bardzo, bardzo"
- Powinniśmy iść spać, mamy tylko dwie godziny, a resztę nocy spędzimy w busie - napomknął.
- Dwie godziny?!?! Człowieku, dlaczego my jeszcze nie śpimy?!
- Nie chciałem przestać rozmawiać - Zaczął poprawiać kołdrę i poduszki po czym przytulił mnie do siebie i dodał 'Dobranoc'.
Gdybyście wiedziały, co to był za wieczór! z minuty na minutę było mi coraz cieplej. Jego dłonie, jego ciało, jego słowa potrafią zdziałać dosłownie cuda!! Myślałam, że po kąpieli pójdziemy od razu spać, ale jak widać Justin miał jeszcze wiele energii. Jednak wiedziałam, że niedługo wszystko się zmieni, przez trasę.
~*~
Po dwóch godzinach byłam nadal tak zmęczona, że po otwarciu drzwi a naszym pokoju ledwo zareagowałam. Obróciłam się tylko na drugą stronę dłonią szukając Justina ciała, ale okazało się, że leżę sama, i dopiero wtedy otworzyłam oczy.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - spytałam zaspana przecierając oczy.
- Wstałem już godzinę temu, właśnie szedłem cię obudzić.
- Co trzymasz z tyłu? - Podniosłam się na łokciach próbując na siłę wyciągnąć jego ręce zza pleców, trzymając jednocześnie kołdrę, żeby za wiele nie odkrywała. On podał mi końcu jedną różę. Uśmiechnęłam się od razu mówiąc "Przyniosłeś mi różę?"
- Dwadzieścia róż - pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju dodając, że powinnam się już pospieszyć bo zaraz wyjeżdżamy do Francji. Kocham to państwo! Romantyczne, piękne, spokojne i ten piękny język!!
Swoją drogą.. Justin dał mi różę, mówiąc, że dał ich 20. Jest dziwny i chyba o czymś nie wiem, ale niech to zostanie między nim samym. Moje ubrania był wyszukane przeze mnie dosłownie w dwie minuty. Jestem chyba jedyną dziewczyną, która wstając rano nie musi powtarzać "Cholera, nie mam się w co ubrać!". Nie mam swojej garderoby, ale wszystkie ubrania mogę wymyślać sobie i zażyczyć. W przypadku całego team'u możemy ot tak ubrać cokolwiek chcemy. Bieber team podpisał kontrakt z tysiącami sklepów w każdym państwie, więc łatwo tu o ubrania. Spodnie z niskim krokiem dla Justina i buty Supra, stroje dla tancerzy (Dresy, koszulki, full capy) i wiele innych. Dosłownie raj.
Nie patrzyłam jeszcze na zegarek, ale prawdopodobnie jest środek nocy. Powinnam spać, a już myję zęby i się ubieram. Nie mogę po prostu przebiec do autobusu w piżamie i pójść dalej spać? Nie to, żebym pracowała jakoś bardzo ciężko, ale sen mi się należy. Kocham spać jak chyba każdy. Słyszałam już kroki Scooter'a na korytarzu rozmawiającego przez telefon. Cały czas ktoś go wołał, a Justin ciągle wypisywał do mnie smsy.
"Zejdź na dół, jak tylko się wyszykujesz. Tu jest strasznie zimno, ktoś będzie musiał cię ogrzać :)"
Ubierałam się zatem dwa razy szybciej grzebiąc przy tym w telefonie.
- Dzisiaj dopiero 20 czerwiec? - powiedziałam zawiedziona. Odliczałam dni do swoich urodzin, a okazało się, że poczekam ich jeszcze 10. Jednak czas leciał wolniej niż przypuszczałam.
"Dlaczego tak długo to trwa? Wyglądasz ślicznie, nie musisz się malować" - pospieszał przez wiadomości Justin. Byłam akurat gotowa. Nie malowałam się tej nocy, ale i tak trochę czasu zajęło mi przygotowanie się do jazdy. Przygotowania w autobusie to nie to samo. Taki ekskluzywny, ale dziury w jezdni robią swoje, a rozmazany makijaż daje się we znaki, ale zaryzykuję. Wychodząc z pokoju na wąskiej wycieraczce leżała kolejna róża, na której widok od razu na twarzy po mimo wczesnej godziny pojawił się uśmiech. Pachniała tak pięknie. Teraz miałam już dwie, i wiem do czego wiąże Justin.
Będąc w holu widziałam, że główne drzwi były już otwarte, a centralnie po środku nich stał właśnie on. Tak jak przypuszczał zrobiło mi się zimno.
- Chciałem je zamknąć, ale mi nie pozwolili - powiedział od razu. - Widzę, że zauważyłaś różę.
- Położyłeś ją pod drzwiami - Zaśmiałam się unosząc jedną brew. - Jaka to okazja?
- Jesteś piękna, wiesz? - Zmienił temat całując mnie ponownie w czoło.
- Piękniej wyglądałabym w twojej bluzie. Zaraz zamarznę. - zaczęłam szczękać zębami, po czym Bieber podał mi z fotela jedną z podobnych bluz do jego. Na jego plecach było napisane "Jest piękna, co?" i strzałka w prawą stronę, natomiast na mojej była strzałka w lewo i napis "I zajęta" . Kolejne ze słodszych chwil. Nie wiem skąd wytrzasnął taki bajer, ale jak najbardziej mi się podoba.
- Idealnie - pocałowałam go od razu chwytając jego gorącą dłoń.
- Pójdziemy się przejść? - spytał.
- Nikt nic nam nie zrobi?
- Pieprzyć to. Chyba nikogo nie ma i będziemy pierwszy raz na samotnym spacerze. - Ruszyliśmy. Całe miasto znów było oświetlone masą ulicznych neonów, a światła w oknach mieszkalnych były rzadko spotykane. Gotowe stały już autobusy, które przewiozą cały sprzęt ze sceny a z przodu nasz autobus, którym niedługo będziemy ruszać.
- Idealnie - powtórzyłam przymykając oczy. Nie słyszałam dosłownie NIC i pierwszy raz byłam z nim na dworze bez ochroniarzy i innych ludzi.
- Jest tak jak chciałaś. Jesteśmy razem tak jakbym nie był sławny. Nie jestem może zwykłym chłopakiem, z którym mogłabyś teraz pójść na miasto lub do domu, ale tyle jestem w stanie zapewnić - uśmiechnął się przed siebie.
- Jesteś niezwykłym chłopakiem i masz najpiękniejsze serce jakie widziałam. Cieszę się nawet, że nie musimy przechodzić przez to wszystko co inne, zwykłe pary.
- Co masz na myśli?
- Kłótnie przez innych znajomych, chora zazdrość, kłótnie z rodzicami o to, że chcemy dłużej przebywać na dworze, a oni powtarzają tylko, że jest niebezpiecznie. Mamy siebie na co dzień i choćby nie wiem co - nie mamy wyjścia, będziemy razem. - wytłumaczyłam. On objął moją dłoń jeszcze mocniej i dalej spacerowaliśmy po zwykłym parkingu. Sam beton i idealna cisza. Wiadomo, że było zimno, ale będąc obok niego mogłabym nawet pływać teraz w lodowatym oceanie. I tak ktoś zdążył już zrobić nam kilka zdjęć, ponieważ paprazzi nigdy nie śpią w tego typu 'pracy', ale przecież nic na to nie poradzimy.
Po 10 minutach wszyscy byli już gotowi i musieliśmy niestety ruszać, ale wieść, że znów odwiedzę Francję poprawiała mój humor po raz kolejny.
- Spójrz, róża! - powiedział chłopak wchodząc ledwo do autokaru. Zaczęłam śmiać się wąchając kwiat i tym razem. Przytulałam go po raz kolejny i zrobiłam mały bukiet z trzech róż wkładając go do wody. Ozdabiał teraz stół w małej kuchni.
- Obejrzymy film? - spytał po chwili znudzenia. Zabawa moim telefonem już go znudziła. Zdążył zrobić 30 zdjęć mi i 40 samemu sobie, po czym dodał kilka do internetu podpisując "FRANCJA!!!" Widzę nie tylko mi podoba się to miejsce.
- Serio, chcesz teraz oglądać? Jest 5 rano, myślałam, że pójdziemy spać. - chłopak ostatecznie zgodził się i żegnając się ze wszystkimi poszliśmy do osobnego pokoiku z jednym dwuosobowym łóżkiem.
- Nadal ci zimno? - spytał widząc ciarki na moich rękach. Tak naprawdę NIE przez chłód na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- To nie od zimna Justin - zrobiłam nieśmiałą minę, po czym on od razu wiedział o co mi chodzi. Przytulił się do mnie od tyłu i strasznie przybliżył do siebie. Zasnęłam jak dziecko już po kilku minutach, ale kilkugodzinny sen również wydawał się bardzo krótki. Kiedy inni próbowali nas dobudzić odpowiadaliśmy, że przecież dopiero co położyliśmy się spać.
- Justin, leżysz na mojej ręce, już nie czuję nadgarstka - powiedziałam sennie, a chłopak tylko trochę się odchylił. Ręka uwolniła się z pod jego ucisku, ale i tak nie miałam gdzie jej podziać. Wierciłam się jak nienormalna próbując gdzieś ulokować niepotrzebną w tym momencie rękę.
- CHOLERA JASNA! - powiedziałam w końcu na głos.
- Daj mi ją - zaśmiał się kładąc moją dłoń na siebie, jednak tak też nie było wygodnie.
- Nie wytrzymam zaraz - po raz kolejny odwróciłam się na drugi bok i chcąc nie chcąc odsunęłam się od chłopaka na większą odległość.
- Nie przesadzasz kochanie? - Od razu przysunął się do mnie pozwalając mi tym przytulić się do jego torsu.
- O wiele lepiej - powiedziałam nadal sennie. Chciałam z powrotem zasypiać ignorując fakt, że jesteśmy już na miejscu, ale po raz kolejny Scooter zaczynał nas budzić.
- Wstawajcie, musimy wysiadać! - rozkazał.
Nie chciałam, ale cóż. Musiałam podnieść się i poprawić ubrania. Z powrotem ubrałam bluzę w przekonaniu, że nadal jest zimno tak jak szybciej, ale całkiem wypadło mi z głowy, że jesteśmy we Francji. Mimo wczesnej pory jest bardzo ciepło, a fanów zlazło się bardzo dużo. Jak miło widzieć znów dużą ilość ludzi krzyczącą na widok Justina. On wtedy cieszy się jak głupi i powtarza ciągle "Mogę już iść?! Oni chcą zdjęć i autografów!" Tak cholernie się o nich troszczy!!
Zrobiłam sobie lekki makijaż zajadając przy tym szybkie śniadanie z chłopakiem na pół. Większa uczta czekała na nas w środku, ale naprawdę byliśmy głodni, więc jedna bułka na spółkę starczyła na tą chwilę.
- Justin, jeszcze nie idź - upomniał go po raz kolejny mężczyzna, z którym było nam siedzieć w autobusie. Bieber wyraźnie niepokoił się. Stał przy drzwiach przypatrując się każdemu, jednak oni nie widzieli nic w środku przez przyciemniane szyby.
- Ochroniarze zaraz zadzwonią to sobie wyjdziesz - dodał menager.
- Przecież mogę wyjść bez nich, tu jest pełno barierek i nic mi nie zrobią!! - niecierpliwił się.
- Mamy przebiec tylko do hotelu? - spytałam po chwili.
- Tak, tam wszyscy już są. Jak się przyjrzysz to można zauważyć mamę Jan jak się kręci przy recepcji.
- Dziwi mnie fakt, że jeszcze nie szalejesz i nie spieszysz się tak jak zawsze - powiedział po chwili Jus. - Zwykle gadasz z kimś przez telefon, albo szalejesz tam w środku.
- W zasadzie zmęczyłem się dzisiaj jak wół. Pomagałem nastawić te barierki, załatwiłem Wam i nam apartament i wszystko na koncert już gotowe. Dzisiaj chyba po raz pierwszy mogę napić się kawy - powiedział prze szczęśliwy Scooter. Naprawdę dziwnie było widzieć go siedzącego spokojnie. Trzymał jednak telefon w gotowości, w razie gdyby ktoś go potrzebował. Ochroniarze wyszli z hotelu ruszając w stronę autobusu a Justin zauważając to szybko podbiegł do miejsca kierowcy i sam sobie otworzył drzwi. Po kilku sekundach był już na dworze. Podbiegł jak najszybciej do Beliebers i zaczął robić zdjęcia. Zauważyłam, że teraz rzadko kto trzyma ze sobą kartkę z długopisem. Każdy czeka z włączonym już aparatem i liczy na szczęśliwy traf, aż Justin chwyci ich telefon robiąc obojgu selfie. Oczywiście niektórzy stosują stare metody "JUSTIN DASZ MI AUTOGRAF?!" ale jak już mówiłam - coraz rzadziej. Kiedyś pochwaliłbyś się skrawkiem papierka, na którym widnieje ledwo napisane 'Justin Bieber', a teraz po prostu chcesz wrzucić dobre zdjęcie i popisać YOLO albo SWAG.
- Powinniśmy również już iść - powiedział po chwili Scooter. Chłopak w najlepsze rozmawiał z fanami, nie wiedząc nawet, że zaraz musi kończyć. Często powtarzał "Szkoda, że mamy tak mało czasu, bo nie wszyscy mieli ze mną zdjęcie"
Wychodząc z autobusu oczywiście standardowo musiałam się potknąć bo co to by było, gdybym chociaż raz nie zrobiła czegoś głupiego? To nie w moim stylu. Swoją drogą, zauważyłam, że jestem mało fotogeniczna. Mimo sesji i tak wielkiej ilości pozowania łatwo dostrzec, że każde amatorskie zdjęcie z Justinem (nie ważne czy zrobione przez fana czy paparazzi) jest okropne.
Ostatnio wychodząc z hotelu kichnęłam i ktoś zrobił mi zdjęcie. Potem zaplątałam dłoń we włosach, które z gracją próbowałam poprawić, później zaś ubierałam bluzę na szybko i nie mogłam wyjąć ręki. Było tego więcej, a teraz do kolekcji dochodzi jeszcze nie zauważenie ostatniego schodka.
- Zabijesz się kiedyś dziewczyno - dodał Scooter idąc za mną. O dziwo po moim wyjściu zrobiło się trochę głośno. Widziałam, że niektóre dziewczyny trzymają moje zdjęcie w jednej z kreacji stroju, która poprosiła mnie o autograf na tej fotografii.
- Nie ma sprawy - odpowiadałam z dumą. Jak fajnie jest robić coś, co innym się podoba! Ciekawe jak czuje się z tym Justin. Cholera, przecież go zna cały glob ziemski! Chyba każdy człowiek na świecie przynajmniej raz wypowiedział jego nazwisko. To dopiero musi być wspaniałe uczucie ale zarazem bardzo uporczywe, skoro nawet nie może spokojnie iść do sklepu czy gdziekolwiek.
Chłopak będąc już przy drzwiach wyciągnął rękę w moją stronę a ja z nieśmiałością pobiegłam chwytając go za dłoń. Zaczęłam śmiać się jak nienormalna od razu kiedy tylko przekroczyłam próg hotelu.
- Dobrze, że tego nie widziałeś - powiedziałam po chwili oddechu.
- Zobaczę w internecie - odpowiedział zadowolony. Pokazać ci coś fajnego? - spytał kierując mnie za sobą. Myślałam, że nie zna tego hotelu i jest tu pierwszy raz, ale jak widać nie wiedziałam o nim wszystkiego.
- Byłem we Francji mnóstwo razy a to jest najlepszy hotel - tłumaczył. Biegliśmy po schodach co tchu, bo Justin boi się windy. Nie wiedziałam kompletnie gdzie się teraz znajdujemy, ale mam nadzieję, że to już niedaleko.
Justin otworzył drzwi za pomocą karty a po chwili usłyszałam kilka dźwięków i mogliśmy wejść do środka.
- To jest twój apartament? Zawsze w nim mieszkasz?! - spytałam zdziwiona. Jak pięknie, idealnie i fantastycznie!! Chyba nigdy nie widzieliście piękniejszego apartamentu. Dosłownie tak, jakbyśmy byli w willi albo jednorodzinnym domu, ale tak pięknie ozdobionym, jakby mieszkał tu ktoś z władz. Król, prezydent, ktokolwiek z ważniejszych ludzi.
- On jest nasz - Uśmiechnął się podając mi kolejną różę.
- To już czwarta - chwyciłam ją i powąchałam. Byłam podekscytowana i najchętniej zacałowałabym go na śmierć, ale na ten czas zbyt bardzo ekscytuję się apartamentem. Określenie "Cztery ściany" nie bardzo do tego pasuje. Bardziej coś w stylu "Dwadzieścia ścian".
- Dwie godziny?!?! Człowieku, dlaczego my jeszcze nie śpimy?!
- Nie chciałem przestać rozmawiać - Zaczął poprawiać kołdrę i poduszki po czym przytulił mnie do siebie i dodał 'Dobranoc'.
Gdybyście wiedziały, co to był za wieczór! z minuty na minutę było mi coraz cieplej. Jego dłonie, jego ciało, jego słowa potrafią zdziałać dosłownie cuda!! Myślałam, że po kąpieli pójdziemy od razu spać, ale jak widać Justin miał jeszcze wiele energii. Jednak wiedziałam, że niedługo wszystko się zmieni, przez trasę.
~*~
Po dwóch godzinach byłam nadal tak zmęczona, że po otwarciu drzwi a naszym pokoju ledwo zareagowałam. Obróciłam się tylko na drugą stronę dłonią szukając Justina ciała, ale okazało się, że leżę sama, i dopiero wtedy otworzyłam oczy.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - spytałam zaspana przecierając oczy.
- Wstałem już godzinę temu, właśnie szedłem cię obudzić.
- Co trzymasz z tyłu? - Podniosłam się na łokciach próbując na siłę wyciągnąć jego ręce zza pleców, trzymając jednocześnie kołdrę, żeby za wiele nie odkrywała. On podał mi końcu jedną różę. Uśmiechnęłam się od razu mówiąc "Przyniosłeś mi różę?"
- Dwadzieścia róż - pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju dodając, że powinnam się już pospieszyć bo zaraz wyjeżdżamy do Francji. Kocham to państwo! Romantyczne, piękne, spokojne i ten piękny język!!
Swoją drogą.. Justin dał mi różę, mówiąc, że dał ich 20. Jest dziwny i chyba o czymś nie wiem, ale niech to zostanie między nim samym. Moje ubrania był wyszukane przeze mnie dosłownie w dwie minuty. Jestem chyba jedyną dziewczyną, która wstając rano nie musi powtarzać "Cholera, nie mam się w co ubrać!". Nie mam swojej garderoby, ale wszystkie ubrania mogę wymyślać sobie i zażyczyć. W przypadku całego team'u możemy ot tak ubrać cokolwiek chcemy. Bieber team podpisał kontrakt z tysiącami sklepów w każdym państwie, więc łatwo tu o ubrania. Spodnie z niskim krokiem dla Justina i buty Supra, stroje dla tancerzy (Dresy, koszulki, full capy) i wiele innych. Dosłownie raj.
Nie patrzyłam jeszcze na zegarek, ale prawdopodobnie jest środek nocy. Powinnam spać, a już myję zęby i się ubieram. Nie mogę po prostu przebiec do autobusu w piżamie i pójść dalej spać? Nie to, żebym pracowała jakoś bardzo ciężko, ale sen mi się należy. Kocham spać jak chyba każdy. Słyszałam już kroki Scooter'a na korytarzu rozmawiającego przez telefon. Cały czas ktoś go wołał, a Justin ciągle wypisywał do mnie smsy.
"Zejdź na dół, jak tylko się wyszykujesz. Tu jest strasznie zimno, ktoś będzie musiał cię ogrzać :)"
Ubierałam się zatem dwa razy szybciej grzebiąc przy tym w telefonie.
- Dzisiaj dopiero 20 czerwiec? - powiedziałam zawiedziona. Odliczałam dni do swoich urodzin, a okazało się, że poczekam ich jeszcze 10. Jednak czas leciał wolniej niż przypuszczałam.
"Dlaczego tak długo to trwa? Wyglądasz ślicznie, nie musisz się malować" - pospieszał przez wiadomości Justin. Byłam akurat gotowa. Nie malowałam się tej nocy, ale i tak trochę czasu zajęło mi przygotowanie się do jazdy. Przygotowania w autobusie to nie to samo. Taki ekskluzywny, ale dziury w jezdni robią swoje, a rozmazany makijaż daje się we znaki, ale zaryzykuję. Wychodząc z pokoju na wąskiej wycieraczce leżała kolejna róża, na której widok od razu na twarzy po mimo wczesnej godziny pojawił się uśmiech. Pachniała tak pięknie. Teraz miałam już dwie, i wiem do czego wiąże Justin.
Będąc w holu widziałam, że główne drzwi były już otwarte, a centralnie po środku nich stał właśnie on. Tak jak przypuszczał zrobiło mi się zimno.
- Chciałem je zamknąć, ale mi nie pozwolili - powiedział od razu. - Widzę, że zauważyłaś różę.
- Położyłeś ją pod drzwiami - Zaśmiałam się unosząc jedną brew. - Jaka to okazja?
- Jesteś piękna, wiesz? - Zmienił temat całując mnie ponownie w czoło.
- Piękniej wyglądałabym w twojej bluzie. Zaraz zamarznę. - zaczęłam szczękać zębami, po czym Bieber podał mi z fotela jedną z podobnych bluz do jego. Na jego plecach było napisane "Jest piękna, co?" i strzałka w prawą stronę, natomiast na mojej była strzałka w lewo i napis "I zajęta" . Kolejne ze słodszych chwil. Nie wiem skąd wytrzasnął taki bajer, ale jak najbardziej mi się podoba.
- Idealnie - pocałowałam go od razu chwytając jego gorącą dłoń.
- Pójdziemy się przejść? - spytał.
- Nikt nic nam nie zrobi?
- Pieprzyć to. Chyba nikogo nie ma i będziemy pierwszy raz na samotnym spacerze. - Ruszyliśmy. Całe miasto znów było oświetlone masą ulicznych neonów, a światła w oknach mieszkalnych były rzadko spotykane. Gotowe stały już autobusy, które przewiozą cały sprzęt ze sceny a z przodu nasz autobus, którym niedługo będziemy ruszać.
- Idealnie - powtórzyłam przymykając oczy. Nie słyszałam dosłownie NIC i pierwszy raz byłam z nim na dworze bez ochroniarzy i innych ludzi.
- Jest tak jak chciałaś. Jesteśmy razem tak jakbym nie był sławny. Nie jestem może zwykłym chłopakiem, z którym mogłabyś teraz pójść na miasto lub do domu, ale tyle jestem w stanie zapewnić - uśmiechnął się przed siebie.
- Jesteś niezwykłym chłopakiem i masz najpiękniejsze serce jakie widziałam. Cieszę się nawet, że nie musimy przechodzić przez to wszystko co inne, zwykłe pary.
- Co masz na myśli?
- Kłótnie przez innych znajomych, chora zazdrość, kłótnie z rodzicami o to, że chcemy dłużej przebywać na dworze, a oni powtarzają tylko, że jest niebezpiecznie. Mamy siebie na co dzień i choćby nie wiem co - nie mamy wyjścia, będziemy razem. - wytłumaczyłam. On objął moją dłoń jeszcze mocniej i dalej spacerowaliśmy po zwykłym parkingu. Sam beton i idealna cisza. Wiadomo, że było zimno, ale będąc obok niego mogłabym nawet pływać teraz w lodowatym oceanie. I tak ktoś zdążył już zrobić nam kilka zdjęć, ponieważ paprazzi nigdy nie śpią w tego typu 'pracy', ale przecież nic na to nie poradzimy.
Po 10 minutach wszyscy byli już gotowi i musieliśmy niestety ruszać, ale wieść, że znów odwiedzę Francję poprawiała mój humor po raz kolejny.
- Spójrz, róża! - powiedział chłopak wchodząc ledwo do autokaru. Zaczęłam śmiać się wąchając kwiat i tym razem. Przytulałam go po raz kolejny i zrobiłam mały bukiet z trzech róż wkładając go do wody. Ozdabiał teraz stół w małej kuchni.
- Obejrzymy film? - spytał po chwili znudzenia. Zabawa moim telefonem już go znudziła. Zdążył zrobić 30 zdjęć mi i 40 samemu sobie, po czym dodał kilka do internetu podpisując "FRANCJA!!!" Widzę nie tylko mi podoba się to miejsce.
- Serio, chcesz teraz oglądać? Jest 5 rano, myślałam, że pójdziemy spać. - chłopak ostatecznie zgodził się i żegnając się ze wszystkimi poszliśmy do osobnego pokoiku z jednym dwuosobowym łóżkiem.
- Nadal ci zimno? - spytał widząc ciarki na moich rękach. Tak naprawdę NIE przez chłód na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- To nie od zimna Justin - zrobiłam nieśmiałą minę, po czym on od razu wiedział o co mi chodzi. Przytulił się do mnie od tyłu i strasznie przybliżył do siebie. Zasnęłam jak dziecko już po kilku minutach, ale kilkugodzinny sen również wydawał się bardzo krótki. Kiedy inni próbowali nas dobudzić odpowiadaliśmy, że przecież dopiero co położyliśmy się spać.
- Justin, leżysz na mojej ręce, już nie czuję nadgarstka - powiedziałam sennie, a chłopak tylko trochę się odchylił. Ręka uwolniła się z pod jego ucisku, ale i tak nie miałam gdzie jej podziać. Wierciłam się jak nienormalna próbując gdzieś ulokować niepotrzebną w tym momencie rękę.
- CHOLERA JASNA! - powiedziałam w końcu na głos.
- Daj mi ją - zaśmiał się kładąc moją dłoń na siebie, jednak tak też nie było wygodnie.
- Nie wytrzymam zaraz - po raz kolejny odwróciłam się na drugi bok i chcąc nie chcąc odsunęłam się od chłopaka na większą odległość.
- Nie przesadzasz kochanie? - Od razu przysunął się do mnie pozwalając mi tym przytulić się do jego torsu.
- O wiele lepiej - powiedziałam nadal sennie. Chciałam z powrotem zasypiać ignorując fakt, że jesteśmy już na miejscu, ale po raz kolejny Scooter zaczynał nas budzić.
- Wstawajcie, musimy wysiadać! - rozkazał.
Nie chciałam, ale cóż. Musiałam podnieść się i poprawić ubrania. Z powrotem ubrałam bluzę w przekonaniu, że nadal jest zimno tak jak szybciej, ale całkiem wypadło mi z głowy, że jesteśmy we Francji. Mimo wczesnej pory jest bardzo ciepło, a fanów zlazło się bardzo dużo. Jak miło widzieć znów dużą ilość ludzi krzyczącą na widok Justina. On wtedy cieszy się jak głupi i powtarza ciągle "Mogę już iść?! Oni chcą zdjęć i autografów!" Tak cholernie się o nich troszczy!!
Zrobiłam sobie lekki makijaż zajadając przy tym szybkie śniadanie z chłopakiem na pół. Większa uczta czekała na nas w środku, ale naprawdę byliśmy głodni, więc jedna bułka na spółkę starczyła na tą chwilę.
- Justin, jeszcze nie idź - upomniał go po raz kolejny mężczyzna, z którym było nam siedzieć w autobusie. Bieber wyraźnie niepokoił się. Stał przy drzwiach przypatrując się każdemu, jednak oni nie widzieli nic w środku przez przyciemniane szyby.
- Ochroniarze zaraz zadzwonią to sobie wyjdziesz - dodał menager.
- Przecież mogę wyjść bez nich, tu jest pełno barierek i nic mi nie zrobią!! - niecierpliwił się.
- Mamy przebiec tylko do hotelu? - spytałam po chwili.
- Tak, tam wszyscy już są. Jak się przyjrzysz to można zauważyć mamę Jan jak się kręci przy recepcji.
- Dziwi mnie fakt, że jeszcze nie szalejesz i nie spieszysz się tak jak zawsze - powiedział po chwili Jus. - Zwykle gadasz z kimś przez telefon, albo szalejesz tam w środku.
- W zasadzie zmęczyłem się dzisiaj jak wół. Pomagałem nastawić te barierki, załatwiłem Wam i nam apartament i wszystko na koncert już gotowe. Dzisiaj chyba po raz pierwszy mogę napić się kawy - powiedział prze szczęśliwy Scooter. Naprawdę dziwnie było widzieć go siedzącego spokojnie. Trzymał jednak telefon w gotowości, w razie gdyby ktoś go potrzebował. Ochroniarze wyszli z hotelu ruszając w stronę autobusu a Justin zauważając to szybko podbiegł do miejsca kierowcy i sam sobie otworzył drzwi. Po kilku sekundach był już na dworze. Podbiegł jak najszybciej do Beliebers i zaczął robić zdjęcia. Zauważyłam, że teraz rzadko kto trzyma ze sobą kartkę z długopisem. Każdy czeka z włączonym już aparatem i liczy na szczęśliwy traf, aż Justin chwyci ich telefon robiąc obojgu selfie. Oczywiście niektórzy stosują stare metody "JUSTIN DASZ MI AUTOGRAF?!" ale jak już mówiłam - coraz rzadziej. Kiedyś pochwaliłbyś się skrawkiem papierka, na którym widnieje ledwo napisane 'Justin Bieber', a teraz po prostu chcesz wrzucić dobre zdjęcie i popisać YOLO albo SWAG.
- Powinniśmy również już iść - powiedział po chwili Scooter. Chłopak w najlepsze rozmawiał z fanami, nie wiedząc nawet, że zaraz musi kończyć. Często powtarzał "Szkoda, że mamy tak mało czasu, bo nie wszyscy mieli ze mną zdjęcie"
Wychodząc z autobusu oczywiście standardowo musiałam się potknąć bo co to by było, gdybym chociaż raz nie zrobiła czegoś głupiego? To nie w moim stylu. Swoją drogą, zauważyłam, że jestem mało fotogeniczna. Mimo sesji i tak wielkiej ilości pozowania łatwo dostrzec, że każde amatorskie zdjęcie z Justinem (nie ważne czy zrobione przez fana czy paparazzi) jest okropne.
Ostatnio wychodząc z hotelu kichnęłam i ktoś zrobił mi zdjęcie. Potem zaplątałam dłoń we włosach, które z gracją próbowałam poprawić, później zaś ubierałam bluzę na szybko i nie mogłam wyjąć ręki. Było tego więcej, a teraz do kolekcji dochodzi jeszcze nie zauważenie ostatniego schodka.
- Zabijesz się kiedyś dziewczyno - dodał Scooter idąc za mną. O dziwo po moim wyjściu zrobiło się trochę głośno. Widziałam, że niektóre dziewczyny trzymają moje zdjęcie w jednej z kreacji stroju, która poprosiła mnie o autograf na tej fotografii.
- Nie ma sprawy - odpowiadałam z dumą. Jak fajnie jest robić coś, co innym się podoba! Ciekawe jak czuje się z tym Justin. Cholera, przecież go zna cały glob ziemski! Chyba każdy człowiek na świecie przynajmniej raz wypowiedział jego nazwisko. To dopiero musi być wspaniałe uczucie ale zarazem bardzo uporczywe, skoro nawet nie może spokojnie iść do sklepu czy gdziekolwiek.
Chłopak będąc już przy drzwiach wyciągnął rękę w moją stronę a ja z nieśmiałością pobiegłam chwytając go za dłoń. Zaczęłam śmiać się jak nienormalna od razu kiedy tylko przekroczyłam próg hotelu.
- Dobrze, że tego nie widziałeś - powiedziałam po chwili oddechu.
- Zobaczę w internecie - odpowiedział zadowolony. Pokazać ci coś fajnego? - spytał kierując mnie za sobą. Myślałam, że nie zna tego hotelu i jest tu pierwszy raz, ale jak widać nie wiedziałam o nim wszystkiego.
- Byłem we Francji mnóstwo razy a to jest najlepszy hotel - tłumaczył. Biegliśmy po schodach co tchu, bo Justin boi się windy. Nie wiedziałam kompletnie gdzie się teraz znajdujemy, ale mam nadzieję, że to już niedaleko.
Justin otworzył drzwi za pomocą karty a po chwili usłyszałam kilka dźwięków i mogliśmy wejść do środka.
- To jest twój apartament? Zawsze w nim mieszkasz?! - spytałam zdziwiona. Jak pięknie, idealnie i fantastycznie!! Chyba nigdy nie widzieliście piękniejszego apartamentu. Dosłownie tak, jakbyśmy byli w willi albo jednorodzinnym domu, ale tak pięknie ozdobionym, jakby mieszkał tu ktoś z władz. Król, prezydent, ktokolwiek z ważniejszych ludzi.
- On jest nasz - Uśmiechnął się podając mi kolejną różę.
- To już czwarta - chwyciłam ją i powąchałam. Byłam podekscytowana i najchętniej zacałowałabym go na śmierć, ale na ten czas zbyt bardzo ekscytuję się apartamentem. Określenie "Cztery ściany" nie bardzo do tego pasuje. Bardziej coś w stylu "Dwadzieścia ścian".
__________
komentujta :*******
komentujta :*******
Cudowny *.* Czekam ma następny Kochana ;* /@OlaIwanska
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego! <3 *.*
OdpowiedzUsuń