Nie wiem sam, czy to przeze mnie, czy w jego głowie znowu się coś uroiło.
________________
W każdym razie została mi tylko mama. Ona jedyna chce ze mną rozmawiać.
- Kiedy będzie chciała ze mną pogadać? - spytałem lekarza, który jak zwykle udawał niedostępność. Dlaczego zawsze zachowują zimną krew i niczego na poczekaniu nie można się dowiedzieć? Jak na złość jest on jedynym lekarzem, który mówi w tym szpitalu po angielsku, więc nie ma szans, żeby kto inny powiedział mi coś więcej.
Dowiedziałem się tylko tyle, że za chwilę przetransportujemy nas wszystkich do Bostonu, ponieważ tam mieszka. Mam nadzieję, że przez samą rozmowę uda mi się ją przekonać do siebie.
Siedziałem w autobusie jedynie z dwoma ochroniarzami, którzy powtarzali jedynie "Masz ten swój urok chłopaku. Dziewczyna cię pokocha, a jak wróci jej pamięć, to wszystko wróci tak jak było". Tylko co tacy ochroniarze mogą wiedzieć? Sami również nie widzą się ze swoimi rodzinami zbyt wiele razy w ciągu roku. Do chrzanu takie życie.
Było ciepło, więc wyszedłem na dwór, ale na złość spotkałem kilka Polskich fanek. Na pewno pół świata zastanawia się teraz dlaczego ot tak zakończyłem trasę i pewnie teraz cały fandom jest na mnie zły, a zwłaszcza Polska, bo przyjechałem i nie dam wstępu, ale są sprawy ważniejsze.
- Justin!! - zaczęły biec w moją stronę a ja nawet nie uciekając przed gromadą dziewczyn usiadłem na pierwszym stopniu przy drzwiach autokaru i czekałem, aż zaczną zadawać masę pytań.
- Wszystko w porządku? Co się stało Mitchie?! - pytały nie używając w ogóle akcentu.
- Przepraszam, nie mogę wam powiedzieć. Pewnie postaramy się zachować dyskrecję. Nikt nie może dowiedzieć się co się stało. Niech każdy zostanie przy tym, że wczoraj na imprezie uderzyła się w głowę i przywieziono ją tutaj. Bo tak było - tłumaczyłem. - Przyjechałem do szpitala i ciągle tu jestem. - Nie wiem czy każda z nich mnie rozumie, ale ja nie potrafię inaczej mówić. Mój głos był roztrzęsiony i nie za bardzo miałem ochotę teraz wypowiadać jakieś słowa, ale skoro z kimś mogę pogadać, to cieszę się, że to mogą być fani.
- Dlaczego zakończyłeś trasę? - spytały po chwili. Z ich oczu łzy leciały strumieniami, a ja nie mogłem nic poradzić. One płakały przeze mnie. Widziały moje zaczerwienione oczy i przetarte policzki, więc ich serce czuło się podobnie do mojego.
- Źle się teraz czuję ze wszystkim. Nie wiem co się dzieje, i na tę chwilę w ogóle nie myślę o koncertowaniu.
- Jesteś na coś chory? - padło kolejne pytanie.
- Mam chore serce. Nie dosłownie, nie martwcie się.
- Możemy coś zrobić dla ciebie?
- Nie mówcie tego zbyt wielu osobom. Nie chcę, żeby każdy miał mnie za rozklejające się dziecko. Nie mówcie o tym sercu. Ale możecie pochwalić się, że mnie spotkałyście. Już kilometr stąd robiłyście zdjęcie.
- Wiem, że na to nie czas, ale za chwilę znikniesz na zawsze. Możemy zrobić sobie zdjęcie?
- Przepraszam kochanie, czuję się zbyt źle - podniosłem się z miejsca widząc przy okazji, że ze szpitala z woreczkiem lodu przyłożonym do czoła idzie Mitchie z eskortą 5-cio osobową.
- Idźcie już. Bardzo Was kocham. Przepraszam, kiedyś Wam to wynagrodzę. - Przytuliłem kolejno każdą dziewczynę, po czym odeszły w tą samą stronę, z której szybciej przyszły.
- Jak się czujesz? - spytałem zdenerwowany dziewczyny, kiedy już usiadła na miejscu.
- Nie wiem. Z jednej strony nie mogę wytrzymać z bólu, a z drugiej zastanawiam się co ty tu robisz i co ja robię w twoim autobusie. - Mówiła zachrypniętym głosem. Ciekawe co musi teraz czuć, mając kompletną pustkę w głowie. Chciałem wiedzieć ile teraz ma lat, ale nie czułem się zbyt odważnie, żeby wprost o to zapytać.
- Czyli, naprawdę nic nie pamiętasz?
- Naprawdę. Odpowiecie mi w końcu jak tu trafiłam? - rozejrzała się dookoła odkrywając z siebie koc. Dostała od razu kubek gorącej herbaty i odłożyła roztopiony prawie lód. Czekała nas długa podróż. To dobra okazja, żeby ją poznać. Boże, jak słabo to brzmi.
Wszyscy zatem zaczęliśmy się jąkać nie wiedzą tak naprawdę co mamy jej powiedzieć. Jak powiem jej "Jesteś moją dziewczyną" to chyba zemdleje. Na szczęście ster przejął Scooter.
- No więc przed wypadkiem pracowałaś dla nas jako projektantka ubrań Justina - tłumaczył. - a później stał się wypadek, w którym straciłaś pamięć. - skrócił to wszystko tak szybko jak się da.
- A skąd mam takie ciało? Jeszcze wczoraj wyglądałam inaczej! - cały czas dotykała swoich chudych rąk.
- Schudłaś, bo inaczej nie mogłabyś pójść na mój koncert. Udało ci się i zainspirowałaś miliony ludzi, którzy dowiedzieli się o twojej historii - powiedziałem prawdę. Scoot pewnie wymyśliłby coś innego, ale chciałem, żeby chociaż część wiadomości znała.
- Skąd o tym wiedzą miliony ludzi?
- Powiedziałaś o tym w wywiadzie. Wiele się działo, dopóki fani przyzwyczaili się do nas, ale później sobie poradziłaś - starałem się mówić weselej a poprawę humoru, ale pieprznąłem lekką głupotę.
- Przyzwyczaili się do nas? - spytała ze zdziwieniem. Niestety spanikowałem i resztę dokończyła za mnie mama mówiąc, zmieniając moją prawdę w kłamstwo. Nieźle.
Teraz był czas na psychologa, który przeprowadził z nią, a raczej przeprowadziła długą rozmowę. Myślałem, że umrę z nudów. Wymyślałem kolejne historie w wypadku, gdyby dziewczyna znów zaczęła pytać o konkrety.
- Boże, jakie to wszystko jest popieprzone - pomyślałem. Teraz będziemy musieli uważać, żeby czasem nie dowiedziała się o tym, że jesteśmy razem, więc trzeba przed nią chować internet i duże skupisko ludzi, którzy również o niczym nie wiedzą. Ciekawe jak tego dokonamy, skoro fani znają każdy nasz krok. Wiedzą nawet gdzie teraz zmierzamy, mimo, że nikomu tego nie zdradziliśmy. Chyba, że ktoś komuś napomknął.
Swoją drogą, strasznie martwię się o te małe guzy w jej głowie. Dlaczego nikt nie powiedział jej o tym, żeby poszła się badać? Skoro któreś z rodziców również było chore, dlaczego nie ostrzegli własnej córki? Dlaczego nie chcieli zadbać o tak ważny szczegół w jej życiu? Chcieli ją chronić przede mną, ale nie ochronili przed chorobą. Co jeśli wyjdą z tego powikłania? Co jeśli na jednej z wizyt lekarz powie, że jej mózg jest poważniej uszkodzony?
Ledwo przeżyłem utratę pamięci, mam przeżywać jeszcze to?
Kiedy ocknąłem się z chwili zamysłu zauważyłem, że moje oczy znów są mokre. Oparłem się głową o przyciemnianą szybę i patrzyłem, jak powoli leci nam droga.
Póki dziewczyna w osobnym pomieszczeniu rozmawia z psychologiem, ja mam czas, żeby pogadać w końcu z tatą. Robił coś w telefonie mając wciąż tę samą minę w stylu "Zostaw mnie Justin". Ale ja na serio chcę się dowiedzieć co tak bardzo go zdenerwowało.
- Idź sobie - odezwał się od razu kiedy spostrzegł, że ruszyłem w jego stronę. Nie było zbyt wielu świadków, bo tylko Scoot i mama (tancerze i reszta pojechali busem) ale i tak było mi niezręcznie rozmawiać. Co jeśli za chwilę znów się pokłócimy? Gdzie się udam? Zawsze po kłótni jedna ze stron wychodzi z hukiem albo bez. Po prostu opuszcza to miejsce. Cóż, to tylko mój tata. Przecież mnie nie zabije.
Chyba.
- Daj mi coś powiedzieć - wtrąciłem blokując po boku jego telefon. - Dlaczego nie chcesz z mną pogadać? Zawsze powtarzałeś, że jeśli mam coś do wyznania, to mam przyjść do ciebie.
- Po co? I tak mnie nie chcesz. Nie chcesz mieć takiego ojca, sam tak powiedziałeś - mówił spokojnie.
- Byłem pod wpływem emocji, przecież nie chciałem tego powiedzieć!
- Ale powiedziałeś. Powiedziałeś to co myślisz chłopaku. Ja wiem co siedzi w twojej głowie, ale wiedz, że nie ma nic gorszego, niż powiedzenie własnemu ojcu "Wróciłeś kiedy stałem się sławny" - zacytował moje słowa.
- Nie chciałem żeby tak wyszło - mówiłem jeszcze spokojniej niż on. Najchętniej wybuchłbym teraz albo krzykiem albo płaczem, ale zachowałem zimną krew. W razie czego mogę zatrzymać autobus i na chwilę wysiąść.
- Ty nigdy nie chcesz, żeby coś wyszło, ale jak tylko wpadniesz w ten swój szał, to uważasz, że możesz mówić wszystko co ci się podoba. Bardzo mi przykro, ale nie takiego ojca chciałeś, więc nie będziesz go miał. Od razu po przyjeździe do Bostonu przesiadam się do tancerzy. Wracasz do swojego życia gwiazdy, a ja do swojej rodziny. Ponoć twoją mamę zostawiłem bo stchórzyłem, więc teraz lepiej wrócę do swojej żony. - Poklepał mnie po ramieniu i usiadł dalej.
Była to najcięższa i chyba najgorsza rozmowa jaką odbyłem, ale w końcu mam to za sobą. Oczywiście nie to chciałem usłyszeć. To co mi powiedział nie za bardzo mnie pocieszyło i ja na serio nie chciałem aż tak go obrazić ani wkurzyć. Nie było go przez większą część mojego życia, a później pojawił się znienacka... co innego mogłem mu powiedzieć? Żałuję dwóch poprzednich dni, których już nigdy nie cofnę, i na których naprawę będę pracował bardzo długo, ale w końcu uda mi się przekonać ich wszystkich z powrotem do siebie.
Odzyskam miłość Mitchie, Ojciec mi wybaczy i jeszcze kiedyś pójdę z nim na piwo, a Scooter jeszcze nie raz będzie mógł porozmawiać ze mną bardziej niż tata, psycholog czy przyjaciel. Będzie tymi trzema osobami na raz. Przecież tak świetnie chronił mnie przez wszystkie lata.
Lepiej niż ochroniarz i nauczyciel. Dopiero teraz to doceniłem.
~*~
- Co ze szkołą?
- Gdzie w ogóle są moi rodzice?
- Od kiedy ja tu jestem?
- Opowiecie mi całą historię jaka się wydarzyła?
Taką masę i jeszcze więcej pytań zadawała dziewczyna w drodze powrotnej. Na szczęście udało nam się posłać ją do spania, i obudzić dopiero na miejscu.
Od kilku godzin siedziała w gabinecie lekarza, który nie miał zamiaru powiedzieć w końcu dokładnie co i jak. Na miejsce przyszli jej rodzice. Nie za bardzo cieszyli się na mój widok. Ojciec dziewczyny prawie rzucił się na mnie z pięściami, bo jeszcze wtedy nie wiedział co się stało. Usłyszał całą historię, ale chyba i tak nie miał zamiaru mnie przeprosić. Czuję, że z pytaniem o rękę jego córki w przyszłości będzie bardzo ciężko.
Wyszedłem gdzieś na drugi korytarz rozumiejąc nareszcie każde napisy na drzwiach. Szukałem automatu z napojami, ale ławka też mi dobrze zrobi. Usiadłem obok około pięćdziesięcioletniego mężczyzny zakładając dłonie na twarz. Ciężko było mi nawet spokojnie oddychać. Tak wiele myśli siedziało w mojej głowie, a oczy nadal bolały ze zmęczenia i przecierania. Nie wyobrażam sobie teraz pójść tak po prostu spać. Samo zaśnięcie pewnie potrwałoby kilka godzin, a po chwili i tak musiałbym wstać.
- Wiem co musisz teraz czuć chłopaku - odezwał się po chwili nieznajomy.
- Naprawdę? Pana żona straciła kiedyś pamięć? - spytałem.
- Nie.. Straciła coś cenniejszego.
- Co jest cenniejsze niż pamięć? - zakpiłem.
- Straciła życie. - mówił spokojnym głosem. Przełknąłem ślinę na samą myśl o śmierci i od razu złożyłem mu kondolencje i przeprosiłem za zwątpienie.
- Nie była co prawda moją żoną, ale już miałem się oświadczyć. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Kłótnie nie wchodziły w ogóle w grę, aż pewnego dnia zabiła ją prędkość. Spieszyła się do mnie.
- Strasznie mi przykro. - położyłem dłoń na ramieniu starca. Już wyobrażam sobie jak musiał to przeżywać.
- Dlatego wyobrażam sobie co możesz czuć, ale nie poddawaj się. Czy to ty nie jesteś tym chłopakiem z telewizji?
- Tak proszę pana. Nie wiem po co nim jestem, ale prawdopodobnie mnie pan oglądał jak zrobiłem z siebie głupka.
- Głupka? Mówisz piękne słowa, których sam nie jesteś w stanie teraz pojąć. Daj sobie i jej trochę czasu, a w końcu okaże się, czy było warto - uśmiechnął się. Nie wiedziałem, że rozmowa z dziadkiem będzie dla mnie bardziej wartościowa niż z własnym ojcem.
- Jak pan potrafi być taki opanowany po tym co się stało? - spytałem w momencie, kiedy akurat ktoś mnie wołał.
- Jeśli jeszcze będziesz chciał ze mną porozmawiać, to odwiedzam pobliski park dokładnie w południe chłopcze.
- Nie wiem czy będę mógł przyjść. Raczej nie pozwalają mi wychodzić samemu.
- Kochasz ją? - spytał znienacka.
- Najbardziej na świecie...
- Do zobaczenia w parku - podniósł się z miejsca po czym powolnym tempem ruszył w długi korytarz. Jak nic zastanawiała mnie ta rozmowa. Co tu się w ogóle wydarzyło? Nie wiem, czy chcę jeszcze z nim porozmawiać. W ogóle go nie znam, ale z drugiej strony mówił o wszystkim tak spokojnie, że mógłbym słuchać jego kazań w kościele, albo zamiast gadek mamy.
~*~
Nie było zbyt dobrze. Mitchie nie wiedziała co ma robić, a przecież dopiero co udało mi się ją namówić, żeby została z nami na trochę, i na pewno wejdzie w wprawę. Nauczy się tworzyć ubrania, i wszystko pójdzie jak z płatka. Nim się obejrzymy ona odzyska pamięć, a kiedy jej o tym opowiem będziemy się razem śmiali. Pocałuje mnie a ja znów nie będę chciał wypuścić jej z ramion. Przeproszę ją za to co szybciej wyrabiałem, a ona powie, że mnie kocha. Czyżby nie było tak idealnie? Wydaje mi się, że właśnie tak powinno być, ale tego nie zmienię.
- Naprawdę nie dasz rady nic stworzyć? - pokazałem jej wszystkie poprzednie kreacje, które do tej pory robiła, ale kiedy przyszedł moment, żeby wymyśliła coś na poczekaniu, to nic nie wychodziło jak wcześniej. Oczywiście te ubrania nie wyglądały źle, ale były przeciętne.
Dziewczyna godzinami przesiadywała w łazience z pewnością oglądając swoje ciało, ale były momenty, kiedy słyszałem jej płacz. Nie mogłem tak po prostu spytać dlaczego płacze, bo przecież chyba mi nie powie. W zasadzie jestem Justin Bieber. Ona na moje skinienie powie mi wszystko czego chce, lecz nie chcę tego wykorzystywać.
- Wszystko w porządku? - pytałem za każdym razem kiedy dołączyła do nas wszystkich.
- Chyba. - Powiedziała niepewnie.
Swoją drogą rozmawiałem ze Scooterem, który nie bardzo zgodził się na moją prośbę, ale zażyczyłem sobie przerwy nie tylko od trasy, ale i od kariery. Chcę więcej czasu poświęcić na poznaniu Mitchie. Chcę pomóc jej wyjść z tego i oczywiście nie mogę się doczekać aż spotkam starszego od siebie mężczyznę, który jak widać miał bardzo wiele do powiedzenia.
***Oczami Mitchie***
Stała się chyba najfajniejsza rzecz na świecie. Wyobraźcie sobie iść do szkoły i na drugi dzień obudzić się w innym ciele. Czy nie o tym marzy prawie każda dziewczyna? Żeby obudzić się piękną? Lustro ma mnie już chyba dosyć, ale co poradzić, skoro moje oczy nie mogą napatrzeć się na tą piękną figurę. Tak samo wyobraźcie sobie obudzić się w szpitalu, kiedy przy twoim łóżku siedzi JUSTIN BIEBER! Ten sam Justin, którego jeszcze wczoraj słuchałam przez słuchawki. Jego Menager powiedział, że straciłam pamięć a wcześniej tu pracowałam. CHOLERA JASNA ŻYCIE IDEALNE! Dlaczego ja tego nie pamiętam? Musiałam mieć przecież piękne życie. Pracować dla swojego idola i robić to widocznie bardzo dobrze, skoro cały czas miałam posadę; podróżować po świecie i do tego nie musieć codziennie słuchać głosu mamy, która i tak zbyt wiele mądrości nie przekazywała. Nie jedna pewnie by się teraz zamieniła. Ciekawi mnie tylko to, jak wcześniej dogadywałam się z Justinem. Chyba nie mieliśmy zbyt dobrych kontaktów, bo za każdym razem kiedy chłopak patrzy na mnie widzę jedynie jego załamane oczy, jednak odzywa się do mnie za każdym razem słodkim głosem. Pyta co u mnie, jak się czuję, i przynosi mi zawsze coś do picia. Jest słodki i w rzeczywistości zachowuje się identycznie jak wszyscy widzimy go w mediach czy internecie. Wiadomo, że na żywo uśmiecha się trochę mniej, bo przecież nie będzie się uśmiał do osób, które widzi na co dzień. Moje serce za każdym razem wali jak szalone jak tylko go widzę, jednak muszę porozmawiać z nim tak, żeby powiedział o co tu w ogóle chodzi. Ciekawe jak to zrobię z nieśmiałością poniżej zera.
____________
Przepraszam za spóźnienie, ale od wczoraj jestem chora i zapomniałam całkiem o rozdziale. Czekam na komy, dzięki i cześć :*
Boskie :ccc <3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nn:))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział + wracaj szybko do zdrowia :*
OdpowiedzUsuńBoski, aw ❤ no i zdrowiej kochanie x
OdpowiedzUsuńjezu<3 *_*
OdpowiedzUsuń