___________________________
(Słuchaj w tle - KLIK)
Otworzyłam oczy i o dziwo nie znalazłam nigdzie Justina, a była to moja pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy. Byłam strasznie osłabiona, ale na szczęście mogłam już się poruszać, więc chyba wszystko poszło po naszej myśli. Nie mogę wręcz doczekać się momentu, w którym powiem Justinowi jak bardzo jestem szczęśliwa i jak bardzo go kocham.
- Kochanie? - usłyszałam głos mamy trzymającej mnie już za rękę. Byłam lekko spłoszona i nie wiedziałam w pierwszej chwili nawet jak się nazywam, ale mimo to przetarłam oczy i odezwałam się słowami "Już po wszystkim, mamo. Nic mi nie jest". Ona nie mogła powstrzymać łez podając mi w końcu kartkę zwiniętą w rulon. Otworzyłam ją czytając pierwsze słowa z niedowierzaniem.
"Cześć kochanie. Skoro to czytasz, to pewnie już wiesz, kto jest dawcą serca..." - Po przeczytaniu tylko tego jednego zdania od razu zaczęłam krzyczeć.
- Nie!!!!! - Kartkę wręcz wcisnęłam do rąk mamy, po czym zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż w tamtym momencie ona. Każdy zaczął mnie pocieszać a na sali o dziwo nie było mamy Justina, która zwykła była przychodzić za każdy razem, gdy byłam w szpitalu. Nie mogłam powstrzymać gorzkich łez spływających po moich policzkach szybciej niż kiedykolwiek. Serce kuło mnie na samą myśl, że chłopak mógł to zrobić. Powtarzali wciąż "Choćby nie wiem co, jesteśmy tu przy tobie wszyscy" Ale co z tego, skoro nie było już go? - pomyślałam.
Mam jego serce? Nie wiem co mam czuć. Jestem zła za to, że mógł to zrobić. Odebrał sobie życie dla mnie - nie wybaczę sobie tego nigdy w życiu.
Z drugiej zaś strony tak cholernie tęsknię. Minęło 15 minut odkąd się obudziłam a ja już umieram z tęsknoty. Nikt nie wiedział co czuję, ale mimo to wmawiał mi "Wszystko będzie dobrze" a ja wiem, że nie będzie. Całowali mnie w czoło i przytulali do siebie, a ja choć na chwilę próbowałam zaczerpnąć powietrza do zmęczonych już płuc. Rozbolała mnie głowa i żołądek i już za chwilę dostałam podwójną dawkę leków i psychologa siedzącego tuż przede mną. Czyżby tak wyglądał najgorszy dzień mojego życia? Nic nie pamiętam, tylko białą plamę przed oczami, pustkę w głowie i łzy. Pełno łez.
"... Nie mogłem powiedzieć ci tego w szpitalu, ponieważ nie miałem odwagi by to zrobić, ale chcę, żebyś wiedziała, że zrobiłem to dla ciebie i dla naszego dziecka. Mitchie, ja tak strasznie cię kochałem, że mój mózg podpowiadał mi tylko jedno. Nie mogłem spać i widzieć jak się męczysz. Widziałem twoje zmęczone ciało, które nie odpowiadało już na moje rozmowy. Płakałem jak mały chłopiec a w duchu odliczałem tylko czas do mojej operacji.
Chcę, żebyś wiedziała, że mimo, iż moje życie się skończyło - nie chciałbym, żeby z twoim stało się to samo. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Najszczęśliwsza na świecie, bo na to zasługujesz. Chcę, żebyś wychowała nasze dziecko, na człowieka, jakim ja zawsze chciałem być. To jest moje marzenie, wiesz? - wychować je na człowieka, który nie będzie bał się spojrzeć ludziom w twarz i powiedzieć głośno "Moim ojcem jest Justin Bieber". Człowieka, który kiedyś powie "Mamo, opowiesz mi coś o moim tacie?" I marzy mi się, że w tym momencie uśmiechniesz się gdzieś w stronę nieba, i będziesz wiedziała, że tam będę.
Bardzo ciężko jest mi to pisać, i nawet nie wiesz jak strasznie czułem się podczas pisania tego listu. Mam nadzieję, że zapamiętasz mnie jako kogoś, kto starał się jak najbardziej, żebyś mogła cieszyć się życiem.
Będę tęsknił za każdą naszą sprzeczką, naszą zabawą i przede wszystkim za tobą. Wiem, że będzie ci mnie brakowało. Wiem, że będziesz płakać po nocach i modlić się za mnie, ale pamiętaj, że ja zawsze będę z tobą. Będę nawet gdy zamkniesz oczy przysypiając tylko na chwilę. Może już nigdy nie przykryję cię kołdrą i nie pocałuję na dobranoc, ale będę patrzył jak spokojnie śpicie i będę chronił waszego domu. Bóg będzie Was błogosławił.
A ten mężczyzna, który jeszcze zagości w twoim życiu niech będzie opiekuńczy jak ja. Niech zadba o każdy szczegół i nigdy nie zapomina okazywać Wam miłości jak ja to robiłem. Nie chcę, żebyś przez całe życie była samotna i wiem, że prędzej czy później pojawi się ON a wtedy on zajmie się tobą. Sprawi, że znów będziesz się uśmiechać a wtedy ja nie będę już potrzebny. Powiem tylko "Stary, teraz twoja kolej" i oddasz mu swoje serce. Musisz mi przysiąc, że właśnie tak będzie.
Proszę przekaż mojej mamie, że jest cudowną kobietą i mimo, że nie spodziewała się, że będzie musiała pochować swoje dziecko, musi być silna.
Przekaż tacie, że całe życie zawsze go szanowałem i brałem z niego przykład. I mimo, że mi nie wybaczył, to był moim wzorem.
Przekaż Scooterowi, że jestem mu wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobił. Za to, że tak starannie poprowadził moją karierę i był dla mnie jak drugi ojciec, którego czasem nie doceniałem.
Otworzyłam oczy i o dziwo nie znalazłam nigdzie Justina, a była to moja pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy. Byłam strasznie osłabiona, ale na szczęście mogłam już się poruszać, więc chyba wszystko poszło po naszej myśli. Nie mogę wręcz doczekać się momentu, w którym powiem Justinowi jak bardzo jestem szczęśliwa i jak bardzo go kocham.
- Kochanie? - usłyszałam głos mamy trzymającej mnie już za rękę. Byłam lekko spłoszona i nie wiedziałam w pierwszej chwili nawet jak się nazywam, ale mimo to przetarłam oczy i odezwałam się słowami "Już po wszystkim, mamo. Nic mi nie jest". Ona nie mogła powstrzymać łez podając mi w końcu kartkę zwiniętą w rulon. Otworzyłam ją czytając pierwsze słowa z niedowierzaniem.
"Cześć kochanie. Skoro to czytasz, to pewnie już wiesz, kto jest dawcą serca..." - Po przeczytaniu tylko tego jednego zdania od razu zaczęłam krzyczeć.
- Nie!!!!! - Kartkę wręcz wcisnęłam do rąk mamy, po czym zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż w tamtym momencie ona. Każdy zaczął mnie pocieszać a na sali o dziwo nie było mamy Justina, która zwykła była przychodzić za każdy razem, gdy byłam w szpitalu. Nie mogłam powstrzymać gorzkich łez spływających po moich policzkach szybciej niż kiedykolwiek. Serce kuło mnie na samą myśl, że chłopak mógł to zrobić. Powtarzali wciąż "Choćby nie wiem co, jesteśmy tu przy tobie wszyscy" Ale co z tego, skoro nie było już go? - pomyślałam.
Mam jego serce? Nie wiem co mam czuć. Jestem zła za to, że mógł to zrobić. Odebrał sobie życie dla mnie - nie wybaczę sobie tego nigdy w życiu.
Z drugiej zaś strony tak cholernie tęsknię. Minęło 15 minut odkąd się obudziłam a ja już umieram z tęsknoty. Nikt nie wiedział co czuję, ale mimo to wmawiał mi "Wszystko będzie dobrze" a ja wiem, że nie będzie. Całowali mnie w czoło i przytulali do siebie, a ja choć na chwilę próbowałam zaczerpnąć powietrza do zmęczonych już płuc. Rozbolała mnie głowa i żołądek i już za chwilę dostałam podwójną dawkę leków i psychologa siedzącego tuż przede mną. Czyżby tak wyglądał najgorszy dzień mojego życia? Nic nie pamiętam, tylko białą plamę przed oczami, pustkę w głowie i łzy. Pełno łez.
"... Nie mogłem powiedzieć ci tego w szpitalu, ponieważ nie miałem odwagi by to zrobić, ale chcę, żebyś wiedziała, że zrobiłem to dla ciebie i dla naszego dziecka. Mitchie, ja tak strasznie cię kochałem, że mój mózg podpowiadał mi tylko jedno. Nie mogłem spać i widzieć jak się męczysz. Widziałem twoje zmęczone ciało, które nie odpowiadało już na moje rozmowy. Płakałem jak mały chłopiec a w duchu odliczałem tylko czas do mojej operacji.
Chcę, żebyś wiedziała, że mimo, iż moje życie się skończyło - nie chciałbym, żeby z twoim stało się to samo. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Najszczęśliwsza na świecie, bo na to zasługujesz. Chcę, żebyś wychowała nasze dziecko, na człowieka, jakim ja zawsze chciałem być. To jest moje marzenie, wiesz? - wychować je na człowieka, który nie będzie bał się spojrzeć ludziom w twarz i powiedzieć głośno "Moim ojcem jest Justin Bieber". Człowieka, który kiedyś powie "Mamo, opowiesz mi coś o moim tacie?" I marzy mi się, że w tym momencie uśmiechniesz się gdzieś w stronę nieba, i będziesz wiedziała, że tam będę.
Bardzo ciężko jest mi to pisać, i nawet nie wiesz jak strasznie czułem się podczas pisania tego listu. Mam nadzieję, że zapamiętasz mnie jako kogoś, kto starał się jak najbardziej, żebyś mogła cieszyć się życiem.
Będę tęsknił za każdą naszą sprzeczką, naszą zabawą i przede wszystkim za tobą. Wiem, że będzie ci mnie brakowało. Wiem, że będziesz płakać po nocach i modlić się za mnie, ale pamiętaj, że ja zawsze będę z tobą. Będę nawet gdy zamkniesz oczy przysypiając tylko na chwilę. Może już nigdy nie przykryję cię kołdrą i nie pocałuję na dobranoc, ale będę patrzył jak spokojnie śpicie i będę chronił waszego domu. Bóg będzie Was błogosławił.
A ten mężczyzna, który jeszcze zagości w twoim życiu niech będzie opiekuńczy jak ja. Niech zadba o każdy szczegół i nigdy nie zapomina okazywać Wam miłości jak ja to robiłem. Nie chcę, żebyś przez całe życie była samotna i wiem, że prędzej czy później pojawi się ON a wtedy on zajmie się tobą. Sprawi, że znów będziesz się uśmiechać a wtedy ja nie będę już potrzebny. Powiem tylko "Stary, teraz twoja kolej" i oddasz mu swoje serce. Musisz mi przysiąc, że właśnie tak będzie.
Proszę przekaż mojej mamie, że jest cudowną kobietą i mimo, że nie spodziewała się, że będzie musiała pochować swoje dziecko, musi być silna.
Przekaż tacie, że całe życie zawsze go szanowałem i brałem z niego przykład. I mimo, że mi nie wybaczył, to był moim wzorem.
Przekaż Scooterowi, że jestem mu wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobił. Za to, że tak starannie poprowadził moją karierę i był dla mnie jak drugi ojciec, którego czasem nie doceniałem.
Podziękuj Beliebers za to, że zawsze byli ze mną, nawet wtedy kiedy mnie nie było dla nich. Podziękuj im za to, że byli tacy wspaniali i wyrozumiali. Dali mi chwilę dla siebie gdy zawsze o to prosiłem. Kupowali wszystko co wychodziło na rynek i przejeżdżali szmat drogi, by popatrzeć na mnie nawet z kilometra. Nie słuchali plotek i zawsze byli po mojej stronie. Nie potrafiłbym pokazać jak bardzo ich kocham.
Zrób dla mnie tylko jedną rzecz. Powiedz ludziom ze studia, aby wypuścili WSZYSTKIE piosenki, jakie miałem w zanadrzu. Chcę, żeby świat mógł je usłyszeć.
Uwierz, że kocham Cię najbardziej i mógłbym napisać to tutaj jeszcze tysiące razy, ale dziś wieczorem odbywa się moja potajemna operacja, na którą długo czekałem.
Będę oddychał dla ciebie, a ty prowadź nasze życie dalej kochanie.
MOJE SERCE NALEŻY DO CIEBIE."
Tak zakończył się list, którego słów nauczyłam się już na pamięć. Płaczę za każdym razem gdy tylko widzę tę samą kartkę zwiniętą przez niego w wąski rulonik. Wchodzę do domu i czuję ten zapach. Jego zapach. Słyszę jego śmiech i czuję jego delikatny dotyk, który prowadzi mnie do pokoju, a tam możemy odizolować się od świata i najzwyczajniej nacieszyć sobą nawzajem. Teraz już go nie ma, ale zapach nadal został. Odświeżam telefon jak zawsze z nadzieją, że dostałam od niego głupiego, zboczonego sms'a, a wtedy znów przypominam sobie, że pora usunąć już jego numer i wszystkie wiadomości, bo sprawiają, że twarz zalewa mi się łzami po raz kolejny. Muszę wyprać wszystkie ubrania, by pozbyć się tęsknoty, ale nie mam sumienia, by to zrobić. Zachowałam jego ubrania, które od czasu do czasu odwiedzam w garderobie, ale coś karze mi wyjść z tego pomieszczenia od razu. Pewnie mój mózg, który jeszcze nie przywykł. Nigdy nie przywyknie. Po prostu cały czas płakałam, tak jakby ktoś rzucił na mnie klątwę, której nie idzie pokonać. Nie mam sił oddychać ani normalnie myśleć.
Ubrana na czarno ruszyłam przed siebie w otoczeniu ochroniarzy oraz sporej ilości 'gości' jeśli tak to można nazwać na pierwszym w swoim życiu ( I mam nadzieję ostatnim ) pogrzebie. Przełykając co chwila ślinę trzymałam w dłoni chusteczkę przytykając nią co chwila usta, by trochę zakryć swoją rozpacz, która ostatnimi dniami była przytłaczająca. Mama Justina prawdopodobnie tak szybko nie powie żadnego słowa, bo odkąd to się stało kobieta nie wypowiedziała się na żaden temat i nie słyszałam z jej ust nic innego jak krzyk, nie wliczając już głośnego szlochania. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć ta kobieta.
Wszyscy po kolei przytulali mnie dodając słowa "Jestem z tobą". Myślą, że to jakoś mi pomoże? Oczywiście, że nie, bo za każdym razem wybuchałam wtedy niemym płaczem. Bolało mnie gardło, zatoki, głowa i serce. Jego serce.
Wreszcie moja kolej. Kolej stanięcia przed jego trumną i wypowiedzenia kilku słów od siebie. Nie byłam pewna, czy dam radę chociaż odchrząknąć, ale jakoś się udało.
Cześć Justin. - Spojrzałam na drewnianą trumnę, której nigdy na oczy nie chciałam widzieć. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i nigdy nie spotka mnie nic podobnego, jednak to stało się wręcz z dnia na dzień. - Wszyscy patrzeli na mnie jak na kogoś, kto również miałby zaraz umrzeć. - Nie wiem jak wiele jestem w stanie powiedzieć po tym co się stało, ale postaram się zrobić to dla ciebie. - Dodałam po kilku oddechach. - Myślałam, że to wszystko będzie trwało na wieki. Że nasza para będzie tą jedyną, która przeżyje wszystkich i pokaże jak wiele jest w stanie zdziałać. Nie znałam innej osoby, która tak bardzo wspierała mnie we wszystkim jak ty. Miałeś czas, żeby być wspaniałym bratem, synem, przyjacielem oraz idolem jednocześnie nie opuszczając mnie nawet na krok. To ceni się najbardziej, że nie zostawiłeś tych wszystkich ludzi, których kochałeś, i którzy naprawdę Cię potrzebowali. - Spoglądałam na rodziców chłopaka, oraz na młodsze rodzeństwo, które jeszcze nie za bardzo wie co znaczy umrzeć, ale płakali, więc chyba ktoś uprzedził, że już nigdy nie zobaczą starszego brata. - Wiedz, że to co dzieje się teraz z twoją karierą przekroczyło wszystkie granice. Nie dają nam żyć, ale jakoś sobie poradzimy. Przekazałam twoim fanom, że bardzo ich kochasz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo oni kochają Ciebie. Wiem jak to jest, bo nadal jestem twoją fanką. Nigdy nie rozwiodę się z piosenkami i wręcz przeciwnie, będę słuchać ich jeszcze częściej, o ile moja psychika mi na to pozwoli.
Chcę, żebyś wiedział, że wychowam nasze dziecko, na najszczęśliwsze na świecie - wybuchłam płaczem przerywając na chwilę swoją 'przemowę'. Jakaś kobieta podała mi kolejną chusteczkę, a ja przytykając ją do trzęsących się ze strachu ust mówiłam po chwili dalej.
- Pokazałeś mi w niespełna dwa lata jak to jest zmienić swoje życie do granic możliwości. Pokazałeś jak wierzyć i przede wszystkim jak uwierzyć w siebie. Odmieniłeś moje uczucia oraz sposób postrzegania świata. Myślałam, że twój świat się nie skończy. Myślałam, że obudzę się obok ciebie za 50 lat, a ty jak zawsze przywitasz mnie uśmiechem. Wiem, że nadal tak będzie, bo będziesz ze mną zawsze, niestety tylko ty to będziesz widział.
Kocham Cię całym sercem i mimo, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, to wiem, że dam radę. Przecież to obiecałam ci w szpitalu. Będę modlić się za Ciebie dniami i nocami, przysięgam. Nie mogę Cię zawieść. Dziękuję Ci. - Z drżącymi nogami podeszłam do jego ciała składając na jego czole najdelikatniejszy pocałunek w życiu. W środku umarłam, jednak naprawdę jakoś dawałam radę.
~*~
Witajcie. Dokładnie za trzy dni nasze dziecko obchodzi 7 urodziny. Śmierć Justina zmieniła cały świat, i mimo, że to stało się tak dawno, my wszyscy strasznie przeżywamy. Fani nie zmienili podejścia do mnie i na całe szczęście są ze mną nawet kiedy nie ma już ich idola. Cieszę się, bo spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Nienawiści i pogardy do mojej osoby za to, że ot tak pojawiłam się w jego życiu i w niespełna dwa lata sprawiłam, że ich ukochana osoba odeszła na zawsze. Ja sama siebie za to nienawidzę, a oni po prostu podtrzymują mnie na duchu.
Jeszcze nigdy nie widziałam tyle artykułów na temat jednej osoby. Media oszalały i nawet do teraz zdarza im się czasem coś napisać o tym co się stało 7 lat temu.
Nie przeczę, że nie chciałam popełnić samobójstwa. Płakałam 5 dni z rzędu, aż ludzie zaczęli zapominać jak wyglądam, ponieważ nigdzie się nie pokazywałam. Nie mogłam przebywać w tych miejscach, w których bywaliśmy razem. Nie chciałam chodzić na zakupy ani tworzyć żadnych w życiu ubrań rozwalając nawet tablet. Zamknęłam się przed wszystkimi, ale oni mnie nie zostawiali. Dokładnie tak jakby uwzięli się na mnie, ale nie jestem na nich zła, bo gdyby nie oni, to chyba naprawdę bym to zrobiła. No i druga rzecz jaka mnie powstrzymała, to najwspanialsze dziecko na świecie. Byłam ostrożna jak mało jaka kobieta, mimo, że moje myśli nie były zbyt pozytywne. Gdyby nie nasza córeczka, prawdopodobnie ktoś znalazłby mnie na drugi dzień samą w domu ze stwierdzonym zgonem. Przejadłabym się tabletek i znów zobaczyła Justina, ale miałam silną wolę. Tak silną, że nawet po urodzeniu dziecka w ogóle nie przytyłam. Wiadomo, że przybyło kilka kilogramów, które od razu udało mi się zrzucić. Tak jak chłopak obiecywał - nie zostało śladu po miesiącach bólu.
Ona jest piękna i strasznie żałuję, że nie mogę Wam jej pokazać. Ma jego brązowe oczy, które od razu przykuwają uwagę. Drobniutki nosek i bardzo miłą twarz. Jak wspaniale jest móc powiedzieć "Moja córka". Kocham ją i nie przeżyłabym, gdybym teraz straciła i ją. Wtedy moje życie kompletnie nie miałoby sensu. Jest teraz dla mnie wszystkim.
Poświęciłam czas całemu team'owi, który niestety musiał się rozpaść, bo jaki byłby to zespół, bez głównego ich członka?
Czy wszyscy się z tym pogodzili? Na pewno przez pierwsze dwa lata każdy był zamknięty w sobie i potrzebował wizyt u psychologa, ale myślę, że czas leczy rany i teraz jesteśmy innymi ludźmi inaczej postrzegającymi świat.
Tak jak myślałam nadszedł dzień, w którym córka zadała to pytanie.
- Mamo? W szkole każdy miał powiedzieć coś o swoich rodzicach, ale tylko ja nie wiedziałam co powiedzieć o swoim tacie - podeszła do mnie ze zgorzkniałą minką odkładając swoją torbę na ziemi. Wzięłam ją na ręce i podeszłam do okna. Dokładnie tak, jak obiecałam Justinowi. Obiecałam podejść do okna i spojrzeć w górę, kiedy usłyszę to pytanie.
- Twój tatuś jest tam u góry, wiesz skarbie? - Wskazałam palcem na niebo.
- A co on robi w niebie?
- Teraz tam mieszka i pewnie uczy aniołków śpiewać, wiesz? Ale przede wszystkim patrzy na nas i myśli o nas nieustannie, dlatego za każdym razem wieczorem modlimy się za niego.
- A kiedy on wróci? - Mała zadawała coraz więcj pytań.
- To my go odwiedzimy. Wszyscy pójdziemy do nieba, ale jeszcze nie teraz.
- A pójdziemy tam razem?
- Tego to nie wiem, mam jednak nadzieję, że pójdę tam pierwsza.
- Nie chcesz, żebym go poznała? - Kolejne pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
- Wiesz o czym teraz myśli tata? - spojrzałam na małą Emmę uśmiechając się tajemniczo próbując zmienić tym temat - Pewnie chciałby zobaczyć jak rysujesz! Pokażę ci zdjęcie jak wyglądał, a kiedy za wiele wiele lat go zobaczysz, to dasz mu swój rysunek i powiesz jak bardzo go kochasz. To co, idziemy? - Odstawiłam ją na ziemię, a już po chwili dziewczynka znalazła się w kuchni. Ostatni raz spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się właśnie tak, jakbym osiągnęła coś ważnego. Sam podkreślił, że chciałby, żebym uśmiechnęła się w stronę nieba wiedząc, że on właśnie teraz na mnie patrzy.
Kto wie! Być może pozwolę kiedyś mojej córce, żeby przeczytała moją książkę. Albo sama jej przeczytam omijając niektóre sceny ;)
Zrób dla mnie tylko jedną rzecz. Powiedz ludziom ze studia, aby wypuścili WSZYSTKIE piosenki, jakie miałem w zanadrzu. Chcę, żeby świat mógł je usłyszeć.
Uwierz, że kocham Cię najbardziej i mógłbym napisać to tutaj jeszcze tysiące razy, ale dziś wieczorem odbywa się moja potajemna operacja, na którą długo czekałem.
Będę oddychał dla ciebie, a ty prowadź nasze życie dalej kochanie.
MOJE SERCE NALEŻY DO CIEBIE."
Tak zakończył się list, którego słów nauczyłam się już na pamięć. Płaczę za każdym razem gdy tylko widzę tę samą kartkę zwiniętą przez niego w wąski rulonik. Wchodzę do domu i czuję ten zapach. Jego zapach. Słyszę jego śmiech i czuję jego delikatny dotyk, który prowadzi mnie do pokoju, a tam możemy odizolować się od świata i najzwyczajniej nacieszyć sobą nawzajem. Teraz już go nie ma, ale zapach nadal został. Odświeżam telefon jak zawsze z nadzieją, że dostałam od niego głupiego, zboczonego sms'a, a wtedy znów przypominam sobie, że pora usunąć już jego numer i wszystkie wiadomości, bo sprawiają, że twarz zalewa mi się łzami po raz kolejny. Muszę wyprać wszystkie ubrania, by pozbyć się tęsknoty, ale nie mam sumienia, by to zrobić. Zachowałam jego ubrania, które od czasu do czasu odwiedzam w garderobie, ale coś karze mi wyjść z tego pomieszczenia od razu. Pewnie mój mózg, który jeszcze nie przywykł. Nigdy nie przywyknie. Po prostu cały czas płakałam, tak jakby ktoś rzucił na mnie klątwę, której nie idzie pokonać. Nie mam sił oddychać ani normalnie myśleć.
Ubrana na czarno ruszyłam przed siebie w otoczeniu ochroniarzy oraz sporej ilości 'gości' jeśli tak to można nazwać na pierwszym w swoim życiu ( I mam nadzieję ostatnim ) pogrzebie. Przełykając co chwila ślinę trzymałam w dłoni chusteczkę przytykając nią co chwila usta, by trochę zakryć swoją rozpacz, która ostatnimi dniami była przytłaczająca. Mama Justina prawdopodobnie tak szybko nie powie żadnego słowa, bo odkąd to się stało kobieta nie wypowiedziała się na żaden temat i nie słyszałam z jej ust nic innego jak krzyk, nie wliczając już głośnego szlochania. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć ta kobieta.
Wszyscy po kolei przytulali mnie dodając słowa "Jestem z tobą". Myślą, że to jakoś mi pomoże? Oczywiście, że nie, bo za każdym razem wybuchałam wtedy niemym płaczem. Bolało mnie gardło, zatoki, głowa i serce. Jego serce.
Wreszcie moja kolej. Kolej stanięcia przed jego trumną i wypowiedzenia kilku słów od siebie. Nie byłam pewna, czy dam radę chociaż odchrząknąć, ale jakoś się udało.
Cześć Justin. - Spojrzałam na drewnianą trumnę, której nigdy na oczy nie chciałam widzieć. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i nigdy nie spotka mnie nic podobnego, jednak to stało się wręcz z dnia na dzień. - Wszyscy patrzeli na mnie jak na kogoś, kto również miałby zaraz umrzeć. - Nie wiem jak wiele jestem w stanie powiedzieć po tym co się stało, ale postaram się zrobić to dla ciebie. - Dodałam po kilku oddechach. - Myślałam, że to wszystko będzie trwało na wieki. Że nasza para będzie tą jedyną, która przeżyje wszystkich i pokaże jak wiele jest w stanie zdziałać. Nie znałam innej osoby, która tak bardzo wspierała mnie we wszystkim jak ty. Miałeś czas, żeby być wspaniałym bratem, synem, przyjacielem oraz idolem jednocześnie nie opuszczając mnie nawet na krok. To ceni się najbardziej, że nie zostawiłeś tych wszystkich ludzi, których kochałeś, i którzy naprawdę Cię potrzebowali. - Spoglądałam na rodziców chłopaka, oraz na młodsze rodzeństwo, które jeszcze nie za bardzo wie co znaczy umrzeć, ale płakali, więc chyba ktoś uprzedził, że już nigdy nie zobaczą starszego brata. - Wiedz, że to co dzieje się teraz z twoją karierą przekroczyło wszystkie granice. Nie dają nam żyć, ale jakoś sobie poradzimy. Przekazałam twoim fanom, że bardzo ich kochasz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo oni kochają Ciebie. Wiem jak to jest, bo nadal jestem twoją fanką. Nigdy nie rozwiodę się z piosenkami i wręcz przeciwnie, będę słuchać ich jeszcze częściej, o ile moja psychika mi na to pozwoli.
Chcę, żebyś wiedział, że wychowam nasze dziecko, na najszczęśliwsze na świecie - wybuchłam płaczem przerywając na chwilę swoją 'przemowę'. Jakaś kobieta podała mi kolejną chusteczkę, a ja przytykając ją do trzęsących się ze strachu ust mówiłam po chwili dalej.
- Pokazałeś mi w niespełna dwa lata jak to jest zmienić swoje życie do granic możliwości. Pokazałeś jak wierzyć i przede wszystkim jak uwierzyć w siebie. Odmieniłeś moje uczucia oraz sposób postrzegania świata. Myślałam, że twój świat się nie skończy. Myślałam, że obudzę się obok ciebie za 50 lat, a ty jak zawsze przywitasz mnie uśmiechem. Wiem, że nadal tak będzie, bo będziesz ze mną zawsze, niestety tylko ty to będziesz widział.
Kocham Cię całym sercem i mimo, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, to wiem, że dam radę. Przecież to obiecałam ci w szpitalu. Będę modlić się za Ciebie dniami i nocami, przysięgam. Nie mogę Cię zawieść. Dziękuję Ci. - Z drżącymi nogami podeszłam do jego ciała składając na jego czole najdelikatniejszy pocałunek w życiu. W środku umarłam, jednak naprawdę jakoś dawałam radę.
~*~
Witajcie. Dokładnie za trzy dni nasze dziecko obchodzi 7 urodziny. Śmierć Justina zmieniła cały świat, i mimo, że to stało się tak dawno, my wszyscy strasznie przeżywamy. Fani nie zmienili podejścia do mnie i na całe szczęście są ze mną nawet kiedy nie ma już ich idola. Cieszę się, bo spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Nienawiści i pogardy do mojej osoby za to, że ot tak pojawiłam się w jego życiu i w niespełna dwa lata sprawiłam, że ich ukochana osoba odeszła na zawsze. Ja sama siebie za to nienawidzę, a oni po prostu podtrzymują mnie na duchu.
Jeszcze nigdy nie widziałam tyle artykułów na temat jednej osoby. Media oszalały i nawet do teraz zdarza im się czasem coś napisać o tym co się stało 7 lat temu.
Nie przeczę, że nie chciałam popełnić samobójstwa. Płakałam 5 dni z rzędu, aż ludzie zaczęli zapominać jak wyglądam, ponieważ nigdzie się nie pokazywałam. Nie mogłam przebywać w tych miejscach, w których bywaliśmy razem. Nie chciałam chodzić na zakupy ani tworzyć żadnych w życiu ubrań rozwalając nawet tablet. Zamknęłam się przed wszystkimi, ale oni mnie nie zostawiali. Dokładnie tak jakby uwzięli się na mnie, ale nie jestem na nich zła, bo gdyby nie oni, to chyba naprawdę bym to zrobiła. No i druga rzecz jaka mnie powstrzymała, to najwspanialsze dziecko na świecie. Byłam ostrożna jak mało jaka kobieta, mimo, że moje myśli nie były zbyt pozytywne. Gdyby nie nasza córeczka, prawdopodobnie ktoś znalazłby mnie na drugi dzień samą w domu ze stwierdzonym zgonem. Przejadłabym się tabletek i znów zobaczyła Justina, ale miałam silną wolę. Tak silną, że nawet po urodzeniu dziecka w ogóle nie przytyłam. Wiadomo, że przybyło kilka kilogramów, które od razu udało mi się zrzucić. Tak jak chłopak obiecywał - nie zostało śladu po miesiącach bólu.
Ona jest piękna i strasznie żałuję, że nie mogę Wam jej pokazać. Ma jego brązowe oczy, które od razu przykuwają uwagę. Drobniutki nosek i bardzo miłą twarz. Jak wspaniale jest móc powiedzieć "Moja córka". Kocham ją i nie przeżyłabym, gdybym teraz straciła i ją. Wtedy moje życie kompletnie nie miałoby sensu. Jest teraz dla mnie wszystkim.
Poświęciłam czas całemu team'owi, który niestety musiał się rozpaść, bo jaki byłby to zespół, bez głównego ich członka?
Czy wszyscy się z tym pogodzili? Na pewno przez pierwsze dwa lata każdy był zamknięty w sobie i potrzebował wizyt u psychologa, ale myślę, że czas leczy rany i teraz jesteśmy innymi ludźmi inaczej postrzegającymi świat.
Tak jak myślałam nadszedł dzień, w którym córka zadała to pytanie.
- Mamo? W szkole każdy miał powiedzieć coś o swoich rodzicach, ale tylko ja nie wiedziałam co powiedzieć o swoim tacie - podeszła do mnie ze zgorzkniałą minką odkładając swoją torbę na ziemi. Wzięłam ją na ręce i podeszłam do okna. Dokładnie tak, jak obiecałam Justinowi. Obiecałam podejść do okna i spojrzeć w górę, kiedy usłyszę to pytanie.
- Twój tatuś jest tam u góry, wiesz skarbie? - Wskazałam palcem na niebo.
- A co on robi w niebie?
- Teraz tam mieszka i pewnie uczy aniołków śpiewać, wiesz? Ale przede wszystkim patrzy na nas i myśli o nas nieustannie, dlatego za każdym razem wieczorem modlimy się za niego.
- A kiedy on wróci? - Mała zadawała coraz więcj pytań.
- To my go odwiedzimy. Wszyscy pójdziemy do nieba, ale jeszcze nie teraz.
- A pójdziemy tam razem?
- Tego to nie wiem, mam jednak nadzieję, że pójdę tam pierwsza.
- Nie chcesz, żebym go poznała? - Kolejne pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
- Wiesz o czym teraz myśli tata? - spojrzałam na małą Emmę uśmiechając się tajemniczo próbując zmienić tym temat - Pewnie chciałby zobaczyć jak rysujesz! Pokażę ci zdjęcie jak wyglądał, a kiedy za wiele wiele lat go zobaczysz, to dasz mu swój rysunek i powiesz jak bardzo go kochasz. To co, idziemy? - Odstawiłam ją na ziemię, a już po chwili dziewczynka znalazła się w kuchni. Ostatni raz spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się właśnie tak, jakbym osiągnęła coś ważnego. Sam podkreślił, że chciałby, żebym uśmiechnęła się w stronę nieba wiedząc, że on właśnie teraz na mnie patrzy.
Kto wie! Być może pozwolę kiedyś mojej córce, żeby przeczytała moją książkę. Albo sama jej przeczytam omijając niektóre sceny ;)
Chcę przekazać wszystkim czytelnikom mojej historii, żeby nigdy się nie poddawali. Działali, bo tylko to jest najważniejsze. Czekanie na cud w niczym nie pomoże, ale ciężka praca i to, co mamy w zanadrzu, czyli talent. Nie oszukujmy, każdy z nas ma coś, co warto pokazać światu. Nie zapomnijcie marzyć, bo marzenia to początek.
Dziękuję.
________________________________
Wiem, że rozdział krótki, ale nic więcej nie udało mi się napisać. Szczerze przyznam, że jak nic nie chce mi się kończyć pisać tego opowiadania, ale niestety na to też przyszedłby czas.
Mogę teraz skupić się na czymś innym, ale w ukryciu powiem, że w głowie mam już ułożony plan kolejnego opowiadania, ale na nic się jeszcze nie zapowiada, ponieważ nie wiem, czy w ogóle się za to zabiorę, jednak padały już takie pytania, więc chcę już z góry odpowiedzieć ;)
0. Dziękuję kuzynce za pomoc w literówce (Kazała mi to napisać) :D 1. Chcę Wam podziękować za wytrzymacie ze mną tylu rozdziałów i za wszystkie komentarze, mimo, że miejscami było ich mało to i tak wiem, że czytelników miałam naprawdę wielu, więc dzięki jeszcze raz.
2. Dziękuję za komentarze, w których pisaliście ile znaczy dla was to opowiadanie. Czytałam je wszystkie z takim bananem na twarzy, że jest to nie do opisania. Nie koniecznie cieszy mnie fakt, że przeze mnie kilkoro z was nie poszło do szkoły, ponieważ to czytaliście, ale to powinno mnie jakoś odbudować, prawda?
3. Nie wiem co jeszcze mogę napisać na koniec. Śledźcie mój Ask.fm (KLIK) bo być może tam dowiecie się, czy coś się zapowiada i zawsze możecie napisać ;)
JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI, CZEŚĆ ♥
Jeju jak to czytałam to się tak poryczałam szkoda że już się to kończy ;-; ♥powinna być o tym książka napewno bym ją kupiła :*
OdpowiedzUsuńO nie.. Chciałam zatrzymać łzy, jednak kiedy przeczytałam, że to one go odwiedzą... Płaczę jak głupia, dlaczego to musiało się tak skończyć?
OdpowiedzUsuńMyślałam, że się pokłócą, że ona wyjedzie, ale nawet do głowy mi nie przyszło, że to się tak skończy.
Czekam na kolejne opowiadanie, z którym na pewno będę od samego początku, Tutaj niestety nie miałam takie możliwości, ale i tak pokochałam je i z chęcią wrócę do czytania go jeszcze raz.
Tak bardzo mi smutno, teraz będę przygnębiona cały czas, uhh ;ccc
Jesteś genialna, dziękuję Ci za wszystko!:******
Jejku, rycze :CC
OdpowiedzUsuńKochane :C
Pisz kolejne opowiadanie!
chciałam tylko sprostować, bo ja nadal czytam tego bloga, tylko nie piszę komentarzy, ponieważ z telefonu trochę ciężko. Aktualnie nadrabiam dwa ostatnie rozdziały (powód:nauka). Chciałam, żebyś wiedziała, że nadal czytam twoje ff.
OdpowiedzUsuń