_________________________
Minął jeszcze jeden dzień! Dziś przyjeżdża Justin. Na ten dzień czekałam bardzo długo, ale minęło to tak szybko, że nie zdążyłam się obejrzeć, a już obudziłam się cudownego poranka. Prosił się o wczesne wstanie i przyszykowanie się na spotkanie z dietetyczką. Powie mi co i jak, a potem do domu przyjedzie mój lekarz. Już dziś dowiem się, czy mogę jechać na koncert. Strasznie się starałam i mam nadzieję, że to wszystko nie przepadnie.
Wstałam z łóżka jak poparzona (KLIK!) krzycząc głośno " MÓJ MĄŻ PRZYJEŻDŻA!!! " co na ogół nie miało sensu i nikt tego nie słyszał.
Na jutrzejszy koncert gotowe jest dosłownie wszystko! mam przyszykowane ubrania, które ubiorę, fioletowe opaski, odpowiedni makijaż i bransoletki z napisem "Beliebers" i "i love JB", które kupiłam dość niedawno.
Dietetyczka powiedziała, że poradziłam sobie jak mało kto. Miałam już świeczki w oczach, kiedy musiałam jeszcze wejść na wagę. Znów rozebrałam się przed kobietą i z zamkniętymi oczami weszłam na sprzęt.
- Gratuluję - szepnęła z uśmiechem. Zaczęłam się śmiać i płakać jednocześnie. Skakałam z miejscu nadal w to nie wierząc. Udało mi się w 50 dni zmienić swój wygląd i nastawienie i wszystko inne!!
Gdyby ktoś spytał " Jak wygląda najszczęśliwsza dziewczyna na świecie " szybko ktoś pieprznąłby lustro przede mną. Czuję już spełnienie marzenia, a koncert dopiero jutro!
: Udało się, rozumiesz? udało! - takiego sms'a wysłałam do Loren, po czym od razu udałam się do domu. ' Nie mogę uwierzyć. 'Czyżby marzenia naprawdę się spełniały?' - pytałam sama siebie, ale to nie był koniec mocy wrażeń na dziś. Justin napisał na TT " I love Boston! " co sprawiło, że mój humor sięgnął zenitu, a po przyjściu do domu, mama koniecznie kazała mi pójść do pokoju, pod pretekstem, że zostawiłam coś na łóżku. Myślałam, że znów wróciła ta mama, która tylko rozkazuje i mówi mi, że robię źle. Wiecie co? myliłam się. Nie szanowałam jej, a ona naprawdę chce dla mnie dobrze. Przekonałam się o tym, dopiero gdy ujrzałam wejściówki na M&G!!
Nie dość, że będę na jego koncercie, to jeszcze będę mogła porozmawiać z nim osobiście.
- Mamo, nawet nie wiesz jak bardzo zmieniłaś tym moje życie! - wpadłam jej w objęcia a moje oczy nagle się zaszkliły. Czyżbym poznała chłopaka mojego życia? Tego samego, który uratował moje życie tak wiele razy? Tego, który kocha mnie mimo, że nigdy nie zobaczył mojej twarzy? Tego, który był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam. Jest wspaniały, a najwspanialsze jest to, że już jutro będę mogła powiedzieć mu to prosto w jego czekoladowo niebiańskie oczy. Coś niesamowitego!
Była godzina 19 a od 14 Justin nic więcej nie napisał na TT, ani nie dodał ani jednego zdjęcia na Instagrama. To dziwne, ponieważ podczas trasy często wstawiał zdjęcia z krajów z których się znajdował. Co jeśli nie podoba mu się tutaj? może jest mu zimno, lub nie ma czegoś do jedzenia?
Wiem, że gadam głupoty, bo Justin jest teraz w hotelu i ma wszystko zapewnione, ale jestem nadwrażliwa. Akcje na TT i cały FB huczy na temat tego, że Justin się tu znajduje. Hotel został obdzwoniony i strzelam, że nie tylko mój komputer jak na złość strasznie zamula.
Jestem gotowa w 100-u %.
~*~
Bieber'owa gorączka trwa! Loren tego dnia przyszła do mnie o wiele wcześniej, a ja osobiście nie spałam od godziny 5:40, ponieważ zachciało mi się szykować nieco wcześniej. Zabrałam się za śniadanie, które od dawna chciałam zjeść. Musiałam nieźle podjeść, żeby móc ustać tyle czasu, a potem jeszcze zrobić sobie z nim zdjęcie. Wiem, że czekanie będzie bardzo długie, więc dość ważne jest, żeby nie zemdleć z głodu. Mama przyszykowała mi śniadaniową ucztę. Kanapki, smakołyki i pieniądze, które mam zabrać w razie czego.
- Wow! - Tak zareagowała Loren, na wejście do mojego domu. Był wielki, i pewnie dlatego tak na niego patrzyła. Wydawało mi się, że to dla niej nic takiego, skoro dom, w którym mieszka również jest ogromny!
- To chyba komplement? - uśmiechnęłam się w jej stronę. Podchodziła do szafek/komód/okien i do wszystkiego, co było oddalone o kilka kroków. Podziwiała każdy kąt i rozglądała się dookoła wciąż i wciąż.
- żartujesz sobie? twój dom jest czadowy! - Rozejrzała się jeszcze trochę, a potem dołączyła do mnie.
~*~
To ta godzina, ten czas, kiedy ujrzę Justina!
Ustawiłam się w kilometrowej kolejce do M&G, a za mną Loren. Obie nie mogłyśmy doczekać się tej chwili. Czekałam 40 minut, i przesunęłam się o marne 5 kroków. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystam moje 5 minut z Justinem.
Doszłam do końca kolejki!! Słyszałam ochroniarza, który poganiał wszystkie dziewczyny i trochę na nie krzyczał, że zachowują się jak nienormalne.
- Idź, pokaż mu! - zaśmiała się dziewczyna za mną, klepiąc mnie w ramie. Popchnęła do przodu lekko moją nieśmiałość, a ciało poszło razem za wstydliwością. Zobaczyłam go! człowiek mojego życia stoi teraz przede mną! patrzy na mnie i przywołuje do siebie. Mam podejść, czy raczej poczekać?
- Chodź do mnie, nie gryzę - zaśmiał się szatyn. Zrobił to idealnie. Każda sekunda jego słowa brzmiała tak perfekcyjnie, że ciężko to opisać! podeszłam do niego i od razu mnie przytulił. Zrobił to długo, i wiedziałam, że już nigdy nie wypiorę tej koszulki. Wszyscy jakoś dziwnie zajęli się czymś innym, żeby Justin mógł ze mną chwilę pogadać.
- Dlaczego to robisz? - puścił mnie z objęć i spojrzał w moje oczy szepcząc.
- Co masz na myśli? - przełknęłam ślinę.
- Myślisz, że nie wiem? Byłem ci potrzebny, ale mnie nie było. Nie tnij się. Nie pozwól, by ktoś mówił ci jak masz żyć.
- Nie prawda! Byłeś ze mną zawsze, i właśnie dlatego jestem Belieber! Nawet nie wiesz jak twoja obecność mi pomogła. To była przeszłość i już tego nie zrobię. - Mówiłam prawie zapłakana.
- Przysięgasz? - poprawił kosmyk moich włosów, a wrażenie jakie na mnie zrobił, sprawiło, że ciarki przeszły po moich plecach.
- Przysięgam. - Zacisnęłam lekko usta i oboje ustawiliśmy się do zdjęcia. Cała ta sytuacja przebiegła tak szybko, że praktycznie nie zdążyłam powiedzieć mu nic konkretnego. Jak zauważył kreski? nie widać ich tak bardzo i miałam dość długi rękaw. Chciałabym powiedzieć mu wszystko, ale miałam tylko jakieś pół minuty i mówiłam wszystko strasznie szybko, na jednym tchu, jednak Justin z niczym się nie spieszył. Mówił to tak spokojnie i poważnie.. jest idealny.
Oślepił mnie flesz aparatu i w tej chwili musiałam już odejść. Spojrzałam na niego po raz ostatni, a on wyszeptał 'Będę tęsknił kochanie'. Po policzku poleciała jedna łza, i już po chwili zostałam wyprowadzona z tego miejsca. Było tłoczno i tyle pamiętam. Zgubiłam Loren, która chwilę po mnie miała zdjęcie z Justinem.
Wchodzę na arenę, gdzie wszystkie dziewczyny krzyczą jeszcze przed tym wszystkim. Wszystkie płaczą i wszystkie trzęsą się z niedowierzania tak jak ja. Przed wejściem poznałam bardzo dużo dziewczyn. Polubiły mnie. Chyba.
Odnalazłam swoje miejsce, które znajdowało się po prawej stronie od sceny. Jakieś 30 kroków od niej. Stałam cierpliwie przez kilka minut, ale potem zaczęłam poważnie przejmować się tym, gdzie zniknęła dziewczyna. W głowie spotkanie z Justinem, któremu już nigdy nie opowiem tego wszystkiego, a z drugiej strony troska. Co jeśli ona gdzieś się zgubiła?
Zaczął się koncert, a ja, zamiast bawić się jak w najwspanialszej chwili życia, omijam dziewczyny i szukam tej jedynej z tysiąca. To jak szukanie igły w tym sianie, ale co zrobić.
Leci piosenka za piosenką. Zapłakana chodzę wśród tłumu i nie mogę skupić się na muzyce, ale coś przykuło moją uwagę. Piosenka One Less lonely girl. Chcąc nie chcąc, musiałam na chwilę przystanąć na czyimś miejscu, patrząc jak Justin tańczy i śpiewa, a za chwilę tam na tronie zasiądzie największa szczęściara życia.
- CO!? - przyłożyłam rękę do ust, kiedy widziałam, że Alison wybrała Loren!! To ta dziewczyna, z którą przyszłam, została dziewczyną z piosenki. Nie dość, że wygrała życie, to przy najmniej ją znalazłam, co natychmiast dało mi poczucie ulgi/zazdrości i jednocześnie uczucie, jakie mi dokuczało. Tak, to jeszcze zalicza się do zazdrości. Ciekawe jak wypadło jej M&G. Justin reagował na nią mega pozytywnie. Jakby znali się od dawna. Chwytał ją za rękę, patrzył prosto w oczy i tak magicznie się uśmiechał. Dziewczyna siedziała jak zaczarowana jego urokiem i odwzajemniała każdy ruch. Piosenka skończyła się, a chłopak pytając o jej imię, zbiegł ze sceny trzymając ją za dłoń. Poczekałam jeszcze chwilę, aż do mnie dołączy, ale leciała już kolejna piosenka, a Loren ani widu. Stanęłam centralnie przy wejściu, że jak tylko pojawi się w progu, to od razu ją spotkam.
Na pewno jest to najbardziej stresujący koncert w życiu, ale słyszę jego głos. Gdyby nie byłoby tu jego obecności, to chyba by oszalała.
- Przepraszam, dziewczyna, która była OLLG gdzieś tu jest, gdzie mogę ją znaleźć? - odezwałam się do pierwszej kobiety, jaka tamtędy przechodziła. Chwyciła mnie potajemnie pod rękę, i prowadziła przez jakiś korytarz.
- Nie możesz nikomu mówić, że tu jesteś, a jeśli już chcesz to zrobić, to podaj się za kogoś, kto tu pracuje - szeptała blondynka. Zaprowadziła mnie na jakiś korytarz i powiedziała, że mam iść do pokoju przede mną. Muzyka na arenie ucichła, a ja powoli szłam korytarzem. Dookoła pełno zdjęć Justina, następnie jego garderoba, przy której przystałam na chwilę. Zrobiłam sobie zdjęcie na tle drzwi, na których widniało jego imię i nazwisko, następnie pohamowałam emocje, i znów ruszyłam długim ciągiem przed siebie. Usłyszałam kaszlenie i pośpiech.
CZY TO JUSTIN!? chyba zrobił sobie chwilkę przerwy i teraz spieszy się do garderoby!
schowałam się za progiem, ale chłopak nie poszedł do swojego pokoju. Poszedł do tego, w którym znajduje się Loren. Usłyszałam jego głos, ale nie usłyszałam dokładnych słów.
Moje serce waliło jak szalone do tego stopnia, że czułam, jakbym właśnie przebiegła maraton. Musiałam tam wyjść, choć i tak byłam pewna, że zaraz zrobię coś głupiego.
- Eee, Yy, ten.. - już mnie zatkało, kiedy widziałam te dwójkę w tym pokoju.
- Cześć, pamiętam cię! - zaczął od razu Justin.
- Ona przyszła po mnie. Już idę, dzięki Justin - Loren uśmiechnęła się do chłopaka, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Jeszcze przez chwilę utrzymałam z nim kontakt wzrokowy a potem ruszyłam za dziewczyną.
Twierdziła potem, że nie czuła się zbyt dobrze kiedy zeszła ze sceny z nim, a on nie pozwolił jej wrócić na scenę. Chciał zapytać jak się czuje, a wtedy im przeszkodziłam. Miałam nadzieję, że jest to prawda.
- Pamiętam cię dziewczyno - odezwała się jakaś kobieta w moją stronę, kiedy wychodziłyśmy z kulis prosto na scenę. Uśmiechnęłam się, ale ona mówiła do Loren. - Ty byłaś na M&G i w dodatku zostałaś dziewczyną z piosenki, gratuluję. - podała jej rękę i nadal z nią rozmawiała. Spocony Justin przebiegł obok nas, puszczając oczko i znikając za kurtyną. Koncert rozpoczął się znów, a my tylko dołączyłyśmy na znacznie mniejszą jego część.
Płakałam przez cały czas, to najpiękniejszy dzień życia.
__________________________________
Siemanko i tym razem :) mam nadzieję, że czytacie. Nadal nie widzę komentarzy od was :( jeśli ktoś czyta, to proszę komentujcie.
Nie chcę, żebyście wychwalali mojego bloga w komach czy coś, ale tak mi tu pusto. :( Przepraszam za czcionki itp, ale zawsze mam z tym problem
Reklama starego bloga again - http://iksdeikspeiterzeczy.blogspot.com/
PEACE
to jest świetne, mega mnie wciągnęło <3 !
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział zreszta jak całe opowiadanie <3 uwielbiam je <3 wczulam sie w twoja historie <3 czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3 /lovetoloveyou
OdpowiedzUsuńLepsze niż lektura !! ♥♥
OdpowiedzUsuńNie martw się ja ciągle tu jestem i oczekuję kolejnych rozdziałów. Jak zwykle zaebisty, ale dzisiejszy to już wogóle cudd xDDD
OdpowiedzUsuń