Pogodziłam się z tym, że dwa dni nie uczynią mnie super modelki.
_________________
Dni mijały strasznie szybko. Płytkie żarcie niekoniecznie pasowało mojemu żołądkowi, ale mojej satysfakcji bardzo się to podobało. Zostało 30 dni minus ten dzisiejszy, czyli dokładnie 29. Chudłam, mimo, że tego nie widziałam. Moje ciało to czuło a oczy innych widziały.
Zabrałam się za bieganie i dziś. Wzięłam wszystko co powoli zaczynało wchodzić w moje nawyki, czyli woda, i zegarek, który będzie obliczał kroki i liczył czas.
Znów Justin, znów moja silna wola i znów samotny bieg po parku. Usłyszałam dźwięk sms'a, więc na chwilę przystanęłam. To Brad!
: Cześć śliczna, co porabiasz? :) - w pierwszej chwili pomyślałam, że pomylił odbiorcę. Zrobiło mi się miło i grzecznie odpisałam, że jestem w parku, więc jeśli chce, może do mnie dołączyć. Od razu jak schowałam telefon, żałowałam swojej odpowiedzi sms'owej, bo przed oczami zauważyłam Loren, a wiem, że ta dwójka chyba nie chce się ze sobą spotkać.
- Nie dobrze, nie dobrze, co ja narobiłam. - Szeptałam sama do siebie, widząc jak brunetka podchodzi do mnie.
- Cześć - Znów jej sztuczny uśmiech. Znów coś ją gryzie, ale kryje to w sobie. Myśli, że tego nie widzę. Odwzajemniłam przywitanie i delikatnie powiedziałam, że chłopak z którym się pokłóciła, zaraz tu będzie.
- Co?! Muszę iść. Nie będę tu razem z nim. Przepraszam, być może jeszcze się spotkamy. - ruszyła nerwowo w stronę domu, ale ostatecznie udało mi się ją zatrzymać.
- Spokojnie! on nic ci nie zrobi!
- A ty, kiedy go poznałaś, co?
- Potrąciłam go rowerem. - zaśmiałam się pod nosem.
- Dlaczego tak bardzo starasz się schudnąć? nie wyglądasz źle. - całkowicie zmieniła temat.
- Wyglądam dobrze tylko dlatego, że widzisz moje ubrania. Nie wiesz jak wyglądam naprawdę, bo chowam swoje ciało. Muszę być chuda do koncertu Justina, inaczej nie pojadę, ponieważ będę w szpitalu. Tylko nie mów mi, że to zły pomysł, bo wystarczą mi słowa mamy. Ona wystarczająco wiele razy to powtarza.
- Nie wierzę, że to powiem.. ale nie słuchaj swojej mamy. Nie pozwól, żeby ktoś przeszkodził ci w spełnianiu marzeń. - Uśmiechnęła się do mnie promiennie. Był to najpiękniejszy jej uśmiech, jaki mogła do mnie posłać. Słowa jakie wypowiedziała, były tylko zacytowaniem Justina, ale były to najszczersze słowa, które podniosły mnie na duchu.
Przyszedł Brad, a wtedy zrobiło się mało zręcznie. Próbowałam zatrzymać tę dwójkę, ale spór między nimi był zbyt wielki. Nie mogli wręcz na siebie patrzeć.
- Wiesz co? będzie lepiej jak pójdę. Spotkamy się potem. - Chłopak już chciał się pożegnać, ale do końca nawet tego nie zrobił i i tak nie udało mi się go zatrzymać.
- Widzisz co narobiłaś? - Dokończyła jego myśl Loren, dając mi do zrozumienia, że zrobiłam źle, ale ja do cholery naprawdę chciałam spotykać się z tą dwójką jednocześnie. Rozpierdzielenie grafiku na ćwiczenia i na tę dwójkę z osobna jest trudne do tego stopnia, że muszę podjąć decyzję, z którą osobą mam się spotykać, tym bardziej, że oboje na mnie naciskają. Polubiliśmy się bardzo. Loren codziennie pisze do mnie wiadomości, chce wychodzić ze mną a spacery i przede wszystkim czuje się przy mnie dobrze. Zdarza się jej nawet uśmiechać po kilka razy. Obie lubimy te same rzeczy, a Brad? Dogaduję się z nim świetnie! jest zupełnie inny niż wszyscy chłopcy. Nie zależy mu tylko na jednym, ale zależy mu na przyjaźni. Jest jedynym chłopakiem, który nie obraził mnie po tak której znajomości. Często pyta kiedy się spotkamy, i jest to strasznie słodkie.
Mijały kolejne dni. Byłam zmęczona całymi treningami i całym tym zabieganym towarzystwem. Muszę zmagać się ze swoim ciałem i z tym - jak podzielić czas dla tej dwójki.
Zostało 13 dni do koncertu Justina, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że zostały prawie dwa tygodnie, żeby zobaczyć mojego idola. To spełnienie marzeń!!
Umówiłam się ostatni raz z Loren. Chciałam zająć się sobą, ponieważ zostało mi mało czasu. Chciałam go spędzić z rodziną a przede wszystkim ze swoimi myślami. No i ... muszę przestać się ciąć.
Umówiłyśmy się tradycyjnie w parku, ale dziś mam nadzieję, że powie mi więcej o swoim życiu. Widziałam jej rozpromienioną twarz z daleka. Była szczęśliwa.
- Nie uwierzysz!!! - Krzyczała z daleka. Zawiesiła się na mojej szyi na powitanie.
- Spokojnie! - zaczęłam się śmiać. - Mów dziewczyno!
- Moja mama kupiła mi bilet! mogę iść na koncert Justina! możemy iść razem! oczywiście jeśli chcesz... - zaproponowała nieśmiało.
- Jasne, że tak, co to za pytanie! - od razu ucieszyłam się z jej propozycji. Nie chciałam pójść na niego sama, ponieważ było by mi niezręcznie i sztywno, a tak będę miała kogoś do towarzystwa. Jednak myliłam się, twierdząc, że będzie to nasze " ostatnie spotkanie " na długi czas. Na bank spotykać będziemy się kilka razy dziennie. Już nie mogę doczekać się, aż wszystko opowiem Brad'owi. O ile w ogóle chce o tym słyszeć.
Zabrałyśmy się jeszcze tego dnia, za szykowanie ubrań, układanie planu dokładnego tego dnia i cały czas o tym rozmawiałyśmy. Dziewczyna cieszyła się jak gwizdek, co było dla mnie dziwne, bo szybciej Justin był dla niej obojętny. Teraz widać, że nadal zależy jej na idolu. Nawet gdy mówiła " on mnie już tak nie interesuje " to miała na myśli co innego. Chyba każdy dobrze skorzystałby z możliwości pójścia na koncert. TYM BARDZIEJ NA KONCERT JUSTINA!
~*~
Okej, bez paniki, ale zostało dokładnie 7 dni! 7 pieprzonych, najdłuższych, najcięższych, najwspanialszych dni życia! Myślę, że teraz dam sobie w kość.
Mam tak potężne zakwasy, że moje ciało rano nie reaguje na żadne bodźce. Zwlekam się z łóżka i dziś. Przenoszę się leniwie do łazienki, poprawiając mój wygląd. Uczesałam włosy w byle jaki sposób, umyłam zęby, i wtedy poszłam na śniadanie. Nie ma to jak śniadanie po umyciu zębów.
Zjadłam nędzne dwie kanapki z dziwną sałatką, jogurt naturalny a na koniec okazało się, że nie najadłam się tym w ogóle, ale ostatnio właśnie tak wyglądają moje posiłki.
Nie narzekam.. przy najmniej nie przejmuję się wyglądem, i nie muszę się już okaleczać. Było mi ciężko z tym skończyć, ale przy najmniej widzę swoje ręce, na których nie ma okropnych czerwonych kresek. Widzę naprawdę wielką różnicę! Wyglądam lepiej, czuję się lepiej i wszystko idzie po dobrej myśli. Zostało mi tylko 10 kilogramów, których muszę pozbyć się przez tydzień.
Znów biegałam ile się da. Dniami i nocami wyciągałam Loren na wspólne bieganie lub spędzanie czasu. Wytaczała mi drogi, jakie muszę przebiec. Była moim osobistym trenerem. Nie była doświadczona w tym co robiła, ale bardzo mi pomagała.
Moja samoocena w końcu przekroczyła +0 i nie była na minusie. Byłam szczęśliwa, i z dnia na dzień czułam, że mogę osiągnąć jeszcze więcej.
Zostało 5 dni... - małe śniadanie i biegi
Zostało 4 dni ... - śniadanie jeszcze mniejsze niż wczoraj, biegi i spotkanie z Loren.
Przyzwyczajałam się do niej, wiecie? tak bardzo, jak tylko 19-nasto latka może polubić drugą dziewczynę w tym samym wieku w przeciągu kilkunastu dni. To niewiarygodne! wszystko idzie po mojej myśli! Nie dość, że chudnę, to pojadę na koncert, i poznałam nowe osoby! Oraz poznam kilkoro osób mojej 50-sięcio milionowej rodziny. Z Brad'em dałam sobie chwilę spokoju, ze względu na Loren i ze względu na brak czasu, ale nadal jesteśmy w kontakcie. To, że się z kimś nie spotykamy na co dzień, nie oznacza, że lubimy tego kogoś mniej.
Do przyjazdu Justina zostało 2 dni, a do koncertu 3!! czujecie to? chłopak mojego życia będzie w mojej miejscowości za dokładnie 56 godzin! Odliczam, mimo, że nie będę stała pod jego hotelem i natrętnie wykrzykiwać jego imię, żeby tylko zwrócił na mnie uwagę. Zobaczę go na koncercie i jak każda normalna fanka, dopiero wtedy wyleję strumień łez i dopiero wtedy zedrę swoje gardło do granic możliwości.
- Mamo!! - Nastał poranek następnego dnia, więc emocje sięgnęły zenitu. - Jutro przyjeżdża Justin!!! - nie ważne co powie. Muszę jej wykrzyczeć to w twarz!!
- Dobra, rozumiem! mam nadzieję, że przy najmniej teraz skusisz się na moje naleśniki. Robiłam je całe rano. Pamiętasz który dzisiaj jest? - uniosła dwa razy brwi do góry. Dziś 16 sierpnia. Co miesiąc, 16 dnia robimy ogromną ilość naleśników, i wszystkie jemy razem. Rodzice, siostra i ja.
- Zapomniałam! mamo, przepraszam, ale jeśli nie będę miała pewności, że ważę idealnie, nie ruszę nic, co zawiera w sobie tłuszcz. Przepraszam, ale mogę zjeść zawsze warzywa! - Podeszłam do lodówki, która już po otworzeniu była przepełniona jedzeniem od dietetyczki. Muszę jeść to co kazała. Oczywiście, że o wiele bardziej wolałabym jeść naleśniki, które aż prosiły się o zjedzenie, i wyglądały apetycznie, ale nie skuszę się, dopóki nie pojadę na koncert!
____________________
Kończy się rok szkolny a ja mam jedno zagrożenie. Mam dokładnie tydzień, na przeczytanie dwóch historycznych książek i zdanie z nich swojej opinii pisemnej. Wiem, że was to nie obchodzi, ale mam nadzieję, że będzie trzymać za mnie kciuki, i będziecie WIERZYĆ, że dam radę :( Jeśli nie, to nie zdam do następnej klasy, a mam naprawdę popierdzielonego nauczyciela. Mówię to wam, żeby nie było potem, że nie ma długo rozdziału. Przepraszam was :( mogłam poczekać z blogiem przez jakiś czas.
Piszcie w komentarzach jak myślicie - Mitchie pojedzie na koncert?
Cześć.
Przyzwyczajałam się do niej, wiecie? tak bardzo, jak tylko 19-nasto latka może polubić drugą dziewczynę w tym samym wieku w przeciągu kilkunastu dni. To niewiarygodne! wszystko idzie po mojej myśli! Nie dość, że chudnę, to pojadę na koncert, i poznałam nowe osoby! Oraz poznam kilkoro osób mojej 50-sięcio milionowej rodziny. Z Brad'em dałam sobie chwilę spokoju, ze względu na Loren i ze względu na brak czasu, ale nadal jesteśmy w kontakcie. To, że się z kimś nie spotykamy na co dzień, nie oznacza, że lubimy tego kogoś mniej.
Do przyjazdu Justina zostało 2 dni, a do koncertu 3!! czujecie to? chłopak mojego życia będzie w mojej miejscowości za dokładnie 56 godzin! Odliczam, mimo, że nie będę stała pod jego hotelem i natrętnie wykrzykiwać jego imię, żeby tylko zwrócił na mnie uwagę. Zobaczę go na koncercie i jak każda normalna fanka, dopiero wtedy wyleję strumień łez i dopiero wtedy zedrę swoje gardło do granic możliwości.
- Mamo!! - Nastał poranek następnego dnia, więc emocje sięgnęły zenitu. - Jutro przyjeżdża Justin!!! - nie ważne co powie. Muszę jej wykrzyczeć to w twarz!!
- Dobra, rozumiem! mam nadzieję, że przy najmniej teraz skusisz się na moje naleśniki. Robiłam je całe rano. Pamiętasz który dzisiaj jest? - uniosła dwa razy brwi do góry. Dziś 16 sierpnia. Co miesiąc, 16 dnia robimy ogromną ilość naleśników, i wszystkie jemy razem. Rodzice, siostra i ja.
- Zapomniałam! mamo, przepraszam, ale jeśli nie będę miała pewności, że ważę idealnie, nie ruszę nic, co zawiera w sobie tłuszcz. Przepraszam, ale mogę zjeść zawsze warzywa! - Podeszłam do lodówki, która już po otworzeniu była przepełniona jedzeniem od dietetyczki. Muszę jeść to co kazała. Oczywiście, że o wiele bardziej wolałabym jeść naleśniki, które aż prosiły się o zjedzenie, i wyglądały apetycznie, ale nie skuszę się, dopóki nie pojadę na koncert!
____________________
Kończy się rok szkolny a ja mam jedno zagrożenie. Mam dokładnie tydzień, na przeczytanie dwóch historycznych książek i zdanie z nich swojej opinii pisemnej. Wiem, że was to nie obchodzi, ale mam nadzieję, że będzie trzymać za mnie kciuki, i będziecie WIERZYĆ, że dam radę :( Jeśli nie, to nie zdam do następnej klasy, a mam naprawdę popierdzielonego nauczyciela. Mówię to wam, żeby nie było potem, że nie ma długo rozdziału. Przepraszam was :( mogłam poczekać z blogiem przez jakiś czas.
Piszcie w komentarzach jak myślicie - Mitchie pojedzie na koncert?
Cześć.
Świetny rozdział <3 trzymam kciuki za ciebie <3 uda ci sie ;** <3 /lovetoloveyou
OdpowiedzUsuńpowodzenia z nauką a co do rozdziału to super... nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów <3
OdpowiedzUsuńDar od Boga ♥♥
OdpowiedzUsuń